środa, 25 lipca 2012

Spichrze, spichlerze

Kurczę, przez te moje opowiadanie o mojej nowej koleżance (tak wciąż randkujemy bez zobowiązań), moim koledzy wciąż nazywają ją ksywami studia Toruń i pedagogika Toruń. To brzmi tak idiotycznie, że jeśli ona kiedyś o tym usłyszy to obawiam się, że nasza znajomość się zakończy. Muszę coś wymyślić żeby już tak na nią nie mówili. Najlepiej gdyby określali ją mianem mojej dziewczyny, ale to niestety ani ode mnie ani od niech nie zależy. Póki co wciąż wymyślam nowe ciekawe ładne lokalizacje w mieście, które pokazuję jej w czasie naszych spotkań.

Ostatnio umówiliśmy się na kawę, ale ponieważ pogoda była niereformowalnie upalna doszliśmy do wniosku, że jedynie piwo będzie trunkiem, który może nam zapewnić przynajmniej kilkosekundową ulgę. Tylko, że niestety nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich nienaturalnych miejsc jak puby, więc rozmowa się trochę nie kleiła. Jednak siedzenie na przeciw siebie jeszcze nie jest dla nas najbardziej komfortowym sposobem spędzaniem wspólnego czasu. W związku tym zaraz po opróżnieniu kufli wyruszyliśmy na wycieczkę po mieście. Tym razem postanowiliśmy pooglądać toruńskie spichrze. Było dość śmiesznie ponieważ przez ponad 10 minut musiałem tłumaczyć jej że słowo spichrz jest poprawne i że znam się na języku polskim oraz, że wcale mi się nie poplątał język i nie chciałem powiedzieć spichlerz. Jeszcze jak się rozchodziliśmy musiała powiedzieć swoje ostatnie słowo, tak więc przytuliła mnie i szepnęła mi na ucho „spichlerze”. Fajną mam koleżankę, prawda?

Dobrze, bez myślenia o niebieskich migdałach, toruńskie spichrze są bardzo ładne. Uwielbiam te budynki. Jest to rzadkie budownictwo w Polsce, ponieważ na takie budowle mogły pozwolić obie tylko zamożne miasta. Biedniejsze i mniejsze miejscowości nie miały nawet powodu, żeby umieszczać u siebie spichrzy, no bo nie było by czym ich zapełnić. Miastami, które najbardziej kojarzą mi się z tymi budynkami są oczywiście, Toruń i Bydgoszcz. W tym drugim są one olbrzymie i były pierwszymi, które widziałem w moim życiu. Za to Toruńskie są bardzo różnorodne, dlatego przypadną do gustu osobą lubiącym kolorowe urocze budyneczki , jak i tym które lubią patrzeć na obiekty, na których murach widać całą ich historię.

Ja osobiście nie preferuję żadnego z tych poglądów, lubię kiedy mogę zobaczyć coś wyróżniającego się w mieście i tyle. A jeszcze bardziej lubię pokazywać to innym i chwalić się swoją wiedzą. Szczególnie jeśli ostatecznie może mi się to bardzo opłacić. Mam nadzieję, że następnym razem będę mógł już się Wam pochwalić opłacalnością moich, a raczej naszych wypraw.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Militaryjna randka

Czy ktokolwiek z Was interesuje się militariami? Ja też nie. Ale trzeba wymyślać jakieś ciekawe miejsca na randkowanie. Tak, dobrze czytacie, aktualnie jestem człowiekiem randkującym. Moja koleżanka od ulotek "Studia Toruń" postanowiła, dać mi kolejną szanse wykazania się. Chyba nasze ostatnie spotkanie, na którym wymądrzałem się o Moście Paulińskim, spodobało jej się. Dlatego też postanowiłem znowu zabrać ją na spacer po historycznym Toruniu i trochę poopowiadać. Zostałem jej oficjalnym przewodnikiem. Tym razem chciałem, żebyśmy pochodzili po bardziej ustronnych miejscach. Ja jednak wciąż szybko się zawstydzam dlatego łatwiej mi będzie, nazwijmy to, flirtować, w miejscu bez innych osób, niż na jakiejś przeludnionej ulicy. Po krótkich poszukiwaniach po moich przewodnikach i Internecie zdecydowałem, że wybierzemy się na wycieczkę szlakiem fortyfikacji toruńskich. Może nie brzmi to zbyt romantycznie, ale za to można dużo pospacerować, poznać ciekawe historie, i zobaczyć kawał miejskiej infrastruktury z czasów końca dziewiętnastego wieku.

Wszystko składa się z siedmiu pośrednich fortów oraz ośmiu głównych. Forty były bardzo ważne dla funkcjonowania miasta, Toruń w tamtych czasach opierał swoją gospodarkę na inwestycjach militarnych, a ponadto służyły oczywiście do obrony. Aktualnie niektóre, z większych budowli znajdują się centra turystyczne. W jednym z większych obiektów znajduje się nawet miejsc noclegowe. W największej sali zmieści się ponad siedemdziesiąt osób. Ponoć jest to dobre miejsce na wyjazdy integracyjne. Heh… „Kochanie gdzie wyjeżdżasz?” „Do fortu z chłopakami” :D

Pewnie w trakcie takie wyjazdu ćwiczą jak odpierać ataki konkurencji i zrobić wszystko aby przeciwna firma nie dostała się do ich budynku.

Na mojej randce było bardzo miło. Pochodziliśmy sobie po dość zielonych terenach i po fortach. Powymądrzałem się ponownie, moja znajoma była zachwycona moim sposobem opowiadania. Ponoć mówię bardzo ciekawie, ale przy tym nie przynudzam. Miło coś takiego usłyszeć, szczególnie, że moje młodsze rodzeństwo nigdy nie chciało słuchać moich opowieści i wyzywało mnie od jajogłowych.

Po spacerze poszliśmy do herbaciarni. Było spokojnie i bardzo przytulnie. Porozmawialiśmy o ulubionych filmach, muzyce i planach na wakacje. Póki co żadne z nas nigdzie się nie wybiera, dlatego też wydaje mi się, że ta znajomość może zakończyć się dość owocnie. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Muszę wymyślić miejsce kolejnego spotkania. Może tym razem zamiast przechadzki historycznej, jakiś event w mieście? Albo po prostu jedzenie i kino. Trzeba to dokładnie przemyśleć.
Interesujące portale muzyczne.

wtorek, 10 lipca 2012

Miłość w rytmie Kamila Bednarka

Kto był na Święcie Torunia? Może żeby wszyscy wiedzieli o co chodzi to wytłumaczę, co, jak, gdzie i dlaczego. Dwudziestego czwartego czerwca przypada dzień, patrona naszego miasta Świętego Jana Chrzciciela, w związku z tym zostało przygotowane wiele wydarzeń w całym mieście. Wszystko zaczęło się w sobotnich długodystansowych regat żeglarskich. Muszę przyznać, że zazdroszczę kondycji, płynąć z Torunia do Bydgoszczy. No ale nie jest to mój typ sportu, więc na otwarciu się nie pojawiłem. Ogólnie w sobotę nie znalazłem niczego co by przykuło moją uwagę.

Za to w niedzielę byłem na jednym fajnym wydarzeniu. Mimo, że reggae nie jest moim klimatem, to wybrałem się na Rynek Staromiejski na Promo Tour Reegaeland Festiwal. Osobiście nie chciałem iść ale kumple wyciągnęli mnie wręcz siłą. Powiedzieli, że w sumie to nie mam żadnego wyboru i nie interesuje ich ani mój ból głowy, ani tym bardziej nie odpowiadająca mi pogoda. Ubrałem się od niechcenia i poszedłem. Jak mus to mus. Przypadkowo idąc na koncert spotkaliśmy znajomą. Była w pracy, rozdawała ulotki. Ponieważ, moi kumple wiedzą, że jest ona obiektem moich wielotygodniowych westchnień, nie pozwolili mi przejść obok niej ot tak po prostu. Dorwali się do jej ulotek i zaczęli czytać: „Ej, stary, widziałeś studia Toruń. Co powiesz na pedagogika Toruń„ Oczywiście jak typ dość wstydliwy spaliłem buraka i odpowiedziałem elokwentnie chyba coś w stylu „Chyba się zjarałeś”. Na szczęście moich wspólników było stać przynajmniej na minimum domyślności i zrozumieli, że nie jestem w humorze na flirty. Pożegnaliśmy się i poszliśmy na koncert. Muzyka jak muzyka, ogólnie było całkiem fajnie ale jakoś nie mogłem się wczuć. Stałem w grupie fanów Marley’a albo raczej Kamila Bednarka i słuchałem. Miałem ochotę sprzedać sobie siarczystego facepalm’a za moją elokwencję na poziomie neandertalczyka. No ale było już za późno żeby coś z tym zrobić. Przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedy wracaliśmy z rynku znowu zobaczyłem moją sympatię. Była już po pracy, szła sama. Postanowiłem, że jest to idealny moment aby wykazać się moimi zdolnościami uwodzicielskimi. Podszedłem i zaproponowałem wspólny spacer. Zgodziła się. Poszliśmy na Most Pauliński. Pochwaliłem się moją wiedzą na temat tego miejsca. Wiedzieliście, że jest to formalnie wiadukt, i prawdopodobnie w przeszłości znajdował się na nim most zwodzony wykonany z drewna? W dodatku jest on jedynym gotyckim mostem w Polsce. Mam nadzieję, że moja towarzyszka lubi intelektualistów, bo dzięki temu wieczorowi moje szanse wzrosłyby znacznie.

Zobaczymy kiedy następnym razem ją zobaczę. Ogólnie stwierdzam, ze dobrze stało się, że wyszedłem z mieszkania. Chyba powinienem podziękować moim kumplom.

Polecany sklep zegarki.