czwartek, 27 grudnia 2012

Zapraszamy do Torunia! Promocja miasta.


Drogie studia Toruń! W związku z tym, że trzeba promować miasto, dziś coś generalnie o naszym mieście dla tych, którzy jeszcze nie mieli przyjemności niebywałej, aby je odwiedzić.
Toruń to przepiękne miasto, położone u brzegów największej polskiej rzeki – Wisły. Możemy się poszczycić cudownymi zabytkami i niezwykle interesującą historią. Co trzeba zobaczyć (obowiązkowo!) w Toruniu? Po pierwsze dom chyba najbardziej znanego na świecie Polaka – Mikołaja Kopernika, który pochodził właśnie z naszego miasta. Chyba nie muszę podkreślać, że miejsce gdzie niegdyś żył ktoś kto „wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię” jest niezwykle ważnym miejscem i po prostu trzeba je odwiedzić. Po drugie – oczywiście nasza wspaniała i przepiękna Starówka. Jest ulica Szeroka z mnóstwem sklepów i sklepików, jest Stary Rynek z ratuszem, pomnikiem Mikołaja Kopernika, mnóstwem pięknie wyglądających budek z kwiatami i całą masą restauracyjek, pubów, barów i kawiarni. O czym jeszcze nie wolno zapomnieć? Teraz dla smakoszy – pierniki! Słynne toruńskie pierniki! Ich receptura jest tajemnicą i są słynne w całym naszym kraju jako jedyne w swoim rodzaju i oczywiście – najlepsze! Polecam sklep na rynku „Toruńskie Pierniki”. Jeśli chodzi o historie naszego miasta, to Toruń uzyskał prawa miejskie w pierwszej połowie trzynastego wieku, a dokładniej w roku 1233. Było to kiedyś słynne krzyżackie miasto, które bogaciło się przede wszystkim dzięki temu, że było jednym z głównych na tych terenach ośrodkiem handlu. W porcie wiślańskim przyjmowano były statki morskie, zbudowano fortyfikacje obronne, które do dziś każdy może podziwiać. Toruń był od zawsze miastem wielokulturowym - mieszały się tu wpływy polskie i niemieckie oraz współistniały dwie religie: katolicka i protestancka. Ach i pamiętajmy, że już od 1997 roku Toruń widnieje na Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO, dzięki swojej ogromnej wartości historycznej. Wydaje mi się, że zwiedzanie Torunia najlepiej zacząć od ratusza, który znajduje się na Starym Rynku, można tam wejść na samą górę wieży ratuszowej i podziwiać panoramę miasta. Ratusz pełnił tutaj wiele funkcji: stanowił siedzibę władz miasta i sądu, był rezydencją dla przybywających tu królów oraz częstym miejscem obrad sejmu. Teraz mieści się tu muzeum sztuki średniowiecznej, rzemiosła regionu i malarstwa polskiego. Można tu pobrać mapki miasta, bo na dole jest informacja turystyczna (gdzie pracuje zresztą w soboty i nie dziele moja koleżanka z kierunku kosmetologia Toruń i naprawdę może udzielić wiele informacji na temat ciekawych miejsc w Toruniu). Potem kierunek zwiedzania zależy już tylko od was. Na pewno jednak – nikt nie będzie się nudził!

środa, 19 grudnia 2012

Droga długa jest…

Zastanawia mnie ostatnio temat dość drażliwy – stan polskich ( i naszych – kujawsko-pomorskich) dróg i toruńskich ulic. Co myślicie? Widziałam się ostatnio z kolegą jeszcze za czasów szkoły średniej, który nie mieszka teraz w samym Toruniu, ale tu pracuje, a że jego mieszkanie jest ulokowane w mieścinie odleglej jakieś dwadzieścia siedem kilometrów od miasta, jest zmuszony codziennie dojeżdżać. W Toruniu pracuje i studiuje zaocznie fizjoterapia Toruń
, także nawet nie ma wolnego od siadania za kółkiem w soboty i niedziele, musi przecież docierać jakoś na zajęcia (a wszyscy wiemy jakie połączenia mizerne oferują nam Polskie Koleje Państwowe). Przy naszym ostatnim spotkaniu właśnie narzekał mi strasznie na to, jak wyglądają nasze polskie drogi… Dziury, koleiny, korki, dezorganizacja, blokady… Ja muszę przyznać, że z własnych doświadczeń tak naprawdę nie mogę się kompetentnie wypowiedzieć na ten temat – jak sami wiecie – od zawsze mieszkam w Toruniu, nawet nie udało mi się jeszcze zrobić prawa jazdy (to znaczy nawet raz już zapisałam się na kurs, ale jakoś tak szybko zrezygnowałam z tego pomysłu), a jedyne z czego korzystam (dzięki temu, że mieszkam praktycznie w samym centrum naszego miasta) to chodniki i ewentualnie (nieliczne niestety) ścieżki rowerowe. Także opieram się na narzekaniach zmotoryzowanych znajomych głównie i na tym o czym trąbią w radiu – a z tej relacji sytuacja też nie wygląda za bardzo wesoło – wypadki, korki, wstrzymania ruchu – naprawdę strasznie się cieszę, ze nie musze nigdzie dojeżdżać… Ale jeżeli trzeba? To przekichane! Ale wiecie, co mnie najbardziej zastanawia? Ciągle mówi się o ogromnych funduszach przeznaczanych na poprawę sytuacji na polskich drogach, ja poprawę kondycji polskich dróg, nowe najezdnie, przebudowy, naprawy, autostrady i tak dalej, i tak dalej. A ja, z tego co słyszę, to jakoś wcale nie jest lepiej, a może wręcz gorzej! Jak to możliwe? Czy Polacy może są aż tak marudni i chociażby było lepiej to oni i tam – na przekór jakby – będą jeszcze bardziej narzekać na straszną sytuację? Nie wiem, doprawdy nie wiem… Wiem jedynie, że decydując się na pracę czy studia Toruń najlepiej od razu tu wynająć sobie pokój czy mieszkanie, a nie bez potrzeby tracić i targać nerwy na tych strasznych naszych drogach… I zdrowiej i pewnie taniej! (W końcu paliwo kosztuje krocie.) Proponuję – mieszkanie w centrum, do tego – kupno roweru i problem z głowy.

piątek, 14 grudnia 2012

Pieski i ich właściciele kontra trawniki

Co sądzicie o całym problemie z wyprowadzaniem psów na spacer (w wiadomym celu), to znaczy generalnie cała sprawa toczy się wokół nieodpowiedzialnych właścicieli, którzy nie sprzątają po swoich zwierzętach zostawiają te nieciekawe niespodzianki na chodnikach, trawnikach i we wszystkich innych niepożądanych miejscach, gdzie ktoś potem może zupełnie przypadkiem wdepnąć i strasznie się zirytować… Znajoma z finanse i rachunkowość Toruń
(słynąca zresztą ze swojej pedantyczności i „porządności”) narzekała mi ostatnio na swoją sąsiadkę z bloku, która to notorycznie, niegrzecznie i nieodpowiedzialnie pozostawia „to” co pozostawia jej mały pupilek, mimo wielokrotnych próśb i upomnień ze strony mojej znajomej i innych mieszkańców jej bloku. Cóż – niestety wciąż jeszcze się zdarza takie postępowania, ale na całe szczęście coraz rzadziej! Muszę przyznać, że w tej kwestii, miasto poszło zdecydowanie do przodu – na osiedlach pojawiły się specjalne stojaczki z papierowymi torebkami na psie odchody, na blokach zawisły stosowne plakaty, pamiętam, że tez wrzucano do skrzynek na listy ulotki promujące sprzątanie po swoich psiakach. I rzeczywiście przyniosło to oczekiwany skutek! Teraz zdecydowana większość właścicieli psów sprząta po nich, ma zawsze ze sobą woreczek, a fakt sprzątania stał się jakoby oczywisty i zupełnie naturalny – skoro samemu nie chce się wdeptywać w niemiłe i śmierdzące niespodzianki, należy także troszczyć się o to by inni też w nie wdeptywać nie musieli. Wydaje mi się, że znacznie wzrosła świadomość mieszkańców miasta (widać to także na przykład po tym, że zaczęto segregować śmieci) i widać, że wszyscy chcą się troszczyć o to, jak wyglądają nasze osiedla, nasz wspólny dom. Niestety jeszcze wyjątki się zdarzają, jak na przykład taka sąsiadka mojej znajomej. A pamiętacie jedną ze scen z „Dnia Świra”? Tam również głównego bohatera wciąż denerwowała sąsiadka, która wciąż wyprowadzała psa pod jego okna, a pies, jak to pies – pozostawiał za sobą stosowną pamiątkę. Zirytowany bohater postanowił odwdzięczyć się tym samym, ale że sam psa nie posiadał, to pod oknami denerwującej sąsiadki postanowił „zostawić własną niespodziankę”. Dość desperackie postępowanie, nie sądzę, żeby ktoś w rzeczywistości odważył się na równie drastyczną karę, ale jednak trzeba ingerować jeżeli ktoś swoich obowiązków nie wypełnia. I nie ważne czy chodzi o starą, zrzędliwą emerytkę, młodego biznesmena, studenta Studia Toruń, czy gimnazjalistę – wszyscy tak samo musimy troszczyć się o nasze miasto!

sobota, 8 grudnia 2012

Połączenie Toruń – Meksyk

Moja przyjaciółka Marta właśnie obroniła swoją pracę magisterską i uzyskała tytuł magistra na kierunku filologia angielska Toruń. Gratuluję! Wiedziałam, że wszystko się uda i że pójdzie jej bardzo dobrze, chociaż Marta zawsze strasznie panikuje przed każdym ze swoich egzaminów. A jak musi coś zdać ustnie? Oj, to dopiero jest panika! Ty razem musiałam ją uspokajać przez cały tydzień, bo denerwowała się niesamowicie. A bardzo jej zależało na obronie w tym terminie, bo wraz ze swoim chłopakiem Patrykiem wybiera się do Meksyku już w przyszłym tygodniu! Zaplanowali sobie wyprawę życia i prawdopodobnie będą podróżować przez cały rok! Jak ja im zazdroszczę… Jakiś czas temu trafiłam na wystawę w naszym Toruniu, właśnie poświęconą temu pięknemu krajowi. Polecam wszystkim, bo z tego co wiem, to wystawa trwa nadal! Celem wystawy jest prezentacja tego dość mało znanego oblicza sztuki meksykańskiej, która rozwijała się z dala od głównych metropolii kraju, sztuki lokalnej, z małych miasteczek i wsi, z miejsc posiadających swych lokalnych twórców, którzy zajmują się rękodziełem. W meksykańskiej rzeczywistości bowiem, wbrew wszelakim procesom globalizacyjnym, wciąż żyje dawna tradycja, dawne wierzenia i obyczaje. Z tej oto przyczyny wytwory sztuki ludowej są bardziej doceniane i traktowane jako dobro narodowe. Stają się także dość kuszącymi przedmiotami dla wielu kolekcjonerów na całym świecie. I właśnie w naszym mieście możemy zobaczyć jedną z takich kolekcji pasjonatów sztuki ludowej, przywiezioną prosto z Meksyku. Jej właścicielem jest Stanisław Kasprzyk, a dzięki niej chociaż po części (a nie jak Marta z Patrykiem będą mieli okazję już za kilka dni), będziemy mogli zapoznać się z tradycyjną twórczością tego wielowątkowego świata meksykańskiej przestrzeni kulturowej lokalnych artystów. Stanisław Kasprzyk już od wielu lat jest z zamiłowania kolekcjonerem. Jest specjalistą w temacie polskiej sztuki ludowej, a także współczesnego rękodzieła twórców meksykańskich. W pierwszą podróż do Meksyku udał się w 1981 rok i od wtedy jego myśli i pasje błądzą właśnie w tamtym regionie świata. Podobno, podczas swojej podróży, zgromadził tyle rękodzieł, że jego bagaż, który wiózł ze sobą do Polski, ważył ponad sto dwadzieścia kilogramów!
Och, jak zazdroszczę Marcie… Mnie póki co ograniczają studia Toruń, ale kiedy dostanę dyplom… To kto wie! Póki co polecam wystawę!

sobota, 24 listopada 2012

Odkrywamy Bałkany!


Słyszeliście, drodzy Torunianie, o naszym zespole Bałkany Śpiewają? Jest to zespół, który tworzy grupa dziewczyn, głownie studentek filologii słowiańskiej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Ileż te studia Toruń dają możliwości! Jeżeli nie słyszeliście, to polecam! A dziś właśnie o Bałkanach i właśnie tematu tego winne są dziewczyny z zespołu, które zainspirowały mnie tym regionem Europy... Może i Bałkany wcale już nie są tak dzikie i nie odkryte jak byśmy chcieli (bo to byłoby przecież fascynujące – odkrywać nie odkryte!), aczkolwiek, z pewnością jest to wciąż teren mniej znany, a co za tym idzie – pociągający fragment Europy. W ostatnich latach Chorwacja jest wręcz okupowana przez polskich turystów, podobnie dzieje się z Czarnogórą. Podobnie zresztą i Albania – ta część wybrzeża Morza Jońskiego przyciąga coraz więcej wczasowiczów, podróżników, którym znudziły się sprawdzone destynacje ofert polskich biur podroży. Zachęca nieco także niższa cena. Ale nie tylko, bo właśnie jeszcze ten wodzący za nos wielki znak zapytania – chęć przygody, poznania. Może i czasem spodziewamy się prawdziwej „dziczy”, a na miejscu okazuje się, że co krok potykamy się o kolejne grupy rodaków i wszędzie kwitną wielopiętrowe, ekskluzywne i najnowocześniejsze hotele. Oczywiście – nie możemy liczyć na totalnie inny świat w kurorcie, do którego się udamy. Jednak zdobywając się na odrobinę odwagi i kreatywnych poszukiwań dobrego przewodnika – oddalając się, może nawet i nie dalej aniżeli kilkanaście kilometrów - możemy odkryć te nie odkryte miejsca, których zdobywcami być pragnęliśmy. Te miejsca, gdzie nie kupimy pocztówek, nie znajdziemy włoskiej restauracji i nie porozumiemy się po angielsku. Jedni powiedzą - zacofanie, inni stwierdzą - magia nie odkrytych miejsc. Wystarczy zostać tym „odkrywcą” i wziąć swój urlop we własne ręce.
A Bałkany to przecież region fascynujący! Wystarczy, że wsłuchacie się w dźwięki śpiewu naszego toruńskiego zespołu, który wykonuje tradycyjne pieśni ludowe, kobiece, z tego właśnie obszaru. Myślę, że już w samej muzyce można się zakochać, zagubić między dźwiękami i nabrać ogromnej, nieustającej chęci, by zagłębić się w ten inny świat – inny, a jednocześnie tak bliski, bo kraje takie jak Serbia, Czarnogóra czy Bułgaria, zamieszkane są przez naszych braci - Słowian. Nawet koledze z zupełnie innej bajki, bo ekonomia Toruń, muzyka ta przypadła do gustu i postanowił w przyszłe wakacje wybrać się właśnie na Półwysep Bałkański!

piątek, 16 listopada 2012

Czarownice na ulicach

W nocy, kiedy to październik przechodzi w listopad nasze miasto zmienia się nie do poznania – nagle po ulicach zaczynają krążyć wilkołaki, czarownice, wampiry, mumie i inne straszne upiory! Nie ma już studentów studia Toruń – na tą jedną noc zmieniają się w mroczne potwory! Mnie bawi dość ta cała zabawa, rodem z zachodniej nowo-tradycji… Ale właśnie skąd to w ogóle się wzięło?
Wszystko zaczęło się od plemion Celtów, którzy wierzyli, że duchy ich zmarłych przodków powracają na ziemię, by wejść w ciała żyjących. Narodziła się więc tradycja przebierania się za włóczęgów, bo przecież żaden porządny i szanujący się duch nie chciałby przejąć ciała jakiegoś włóczykija – życiowego nieudacznika. Dziś oczywiście przybrało to nieco inną formę – ludzie przebierają się za czarownice, duchy, nakręcają wielką machinę halloweenowego biznesu… W Polsce ta „nowa tradycja” gości mniej więcej od połowy lat dziewięćdziesiątych, zaczęła się pojawiać wraz z otwieraniem się naszego kraju na Europę zachodnią i Stany Zjednoczone. Podobnie jak różowe i pełne serduszek Walentynki zagościły w naszym kalendarzu w lutym, tak też krótko po nich wielkimi krokami wkroczyło i wygodnie się zadomowiło także Halloween. Co roku zatem jesteśmy zasypywani lawiną halloweenowych gadżetów: kostiumów, masek, diabelskich rogów, wideł i tak dalej. Puby i kluby organizują przebierane imprezy, które przyciągają masę młodych ludzi. Po co to wszystko? Jak wiele ma to jeszcze wspólnego z Celtami i ich tradycją? Obawiam się, że niewiele... U Celtów było to przecież uczczenie końca celtyckiego roku i zakończenia żniw. W lęku przed duchami, ludzie przebrani za włóczęgów opuszczali swoje dobytki licząc na to, że żaden upór nie zamieszka w ich ciele. Oczywiście ojczyzną Celtów jest Irlandia, a stąd dopiero w XIX wieku tradycja ta przeniosła się do Stanów Zjednoczonych za sprawą irlandzkich imigrantów. Każdy chyba wie, że symbolem Halloween jest wydrążona dynia ze świeczką w środku. A dlaczego? To światełko w niej tkwiące, ma symbolizować duszę zmarłego. Z powodu pogańskiego rodowodu obchody Halloween nie są mile widziane w kościołach chrześcijańskich. Często też uważa się je za jedno ze świąt wśród wyznawców szatana. Oczywiście, co do tej teorii – na pewno maczał tu palce kościół katolicki… Pierwotne aspekty Halloween zostały wyniszczone przez postępującą komercjalizację i w tej chwili obchody te mają charakter tylko i wyłącznie bezrefleksyjnej zabawy w wampiry i czarownice. Ale jak to powiedziała moja koleżanka (z kierunku dietetyka Toruń) – skomercjalizowane, czy nie – ja lubię taką zabawę! Przynajmniej raz w roku mogę się pobawić w czarownicę, która lata na miotle… Cóż złego w takiej zabawie?
Po części – ma rację.

środa, 7 listopada 2012

Swapping w Cafe Draże

Ostatniego dnia października, czyli w cudowne Halloween, oprócz niezliczonych imprez przebieranych, gdzie gościły różnorakie czarownice, wampy, wilkołaki, mumie i duchy, wybrałam się na ciekawą akcję (jeszcze nie byłam na czymś takim) namówiona przez koleżankę. Zrobiłyśmy sobie babski wieczór i poszłyśmy do Draże Cafe, a tam wieczorem odbywał się tak zwany „swapping”, słyszeliście o tym? Mnie ostatnio ciągle obija się ta nazwa o uszy – to w babskich gazetach, to na portalach internetowych… Wzmianka na ten temat pojawiła się chyba nawet w wydziałowej gazetce budownictwo Toruń (nie wiem czy w ogóle na tym kierunku są jakieś dziewczyny, lub ktokolwiek kto mogłyby być zainteresowany tym tematem, ale ok…). W każdym bądź razie – wiele się mówi teraz na ten temat, i tego rodzaju akcje stały się bardzo popularne. O co chodzi w swappingu? Oczywiście sama nazwa pochodzi z języka angielskiego od czasownika „to swap”, który oznacza dosłownie „wymieniać/zamieniać się”. Akcje swappingu polegają właśnie na zamienianiu się, a czym? Ciuchami, dodatkami, torbami – generalnie wszystkim tym, co może znaleźć się w naszych szafach. Pojawia się biżuteria, rękawiczki, kapelusze, ozdoby do włosów, torebeczki, portmonetki i tak dalej, i tak dalej… Czyli chodzi po prostu o bezgotówkową wymianę towarów. Tym razem taka akcja wymiany odbywała się właśnie w klubokawiarnii Cafe Draże. To naprawdę świetna opcja by odświeżyć swoją garderobę, znaleźć coś powalającego i wyjątkowego! Moja koleżanka na przykład szukała vintage swetra i znalazła coś idealnie dla siebie, w dodatku sweterek był w obłędnym bordowo-czerwonym kolorze. Gdyby nie moja koleżanka, to sama bym o niego walczyła. Koleżanka wymieniła go na swoją chustę-szal w stylu etnoboho, też bardzo fajny – nie pamiętam gdzie go kupiła, ale wyglądał jak przepiękna pamiątka z dalekiej, orientalnej podróży. Ja wzięłam ze sobą dość starą, ale w idealnym stanie, spódnicę w paski. Całkiem fajna – do kolan, z szerokim paskiem, trochę rozszerzana. Sama z chęcią bym ją jeszcze nosiła, ale niestety – ostatnimi czasy nieco mi się przytyło i za żadne skarby nie mogę zapiąć zamka! Spódnice udało mi się wymienić na piękne pomarańczowe szarawary. Co prawda teraz trochę za zimno, żeby je nosić, ale jak tylko kolejne dwa semestry studia Toruń dobiegną końca i uda mi się pojechać na wakacje do mojej wymarzonej Turcji, to z pewnością wezmę je ze sobą.

środa, 31 października 2012

Sprawiedliwy biznes

Jakiś czas temu, spacerując ulicą Szeroką, zupełnie przypadkiem natrafiłam na moją koleżankę, z którą chodziłam do tej samej klasy w liceum. Pamiętam, że dużo czasu spędzałyśmy razem i nieźle się dogadywałyśmy, potem Irena wybrała się na studia na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne Toruń, nikt nie wiedział czemu, ale chyba dlatego, że chciała się zbuntować przeciwko rodzicom, którzy nie chcieli zaakceptować jej pomysłu wyjazdu na wolontariat do Afryki i kazali jej zostać na studiach. Oczywiście na zajęcia nie chodziła i po paru miesiącach skreślono ją z listy studentów, a Irena wyjechała do Warszawy, zaczęła studiować Etnologię i… Słuch po niej zaginął! Dzięki temu przypadkowemu spotkaniu dowiedziałam się, że w końcu wyjechała do tej swojej upragnionej Afryki – na początku w ramach praktyk z uniwersytetu, a potem została tam na wolontariacie międzynarodowym. Teraz wróciła do Torunia pełna zapału i entuzjazmu i planuje otworzyć sklep „fair trade”. Zaczęłyśmy dyskutować na ten temat – takie przedsięwzięcie na pewno nie będzie proste na toruńskim rynku konsumenckim… Przede wszystkim zastanawiały nas możliwości dotarcia z ideą fair trade do przeciętnego konsumenta. Nie jest to rzeczą prostą, a jeśli spojrzymy na nasz krajowy rynek, to może się to wydać rzeczą wręcz niemożliwą. Idea ta w Polsce jest jeszcze dość hermetyczna, a dodatkowe trudności piętrzą się w kontekście jej „społecznego nośnika”, którym jest przede wszystkim ruch alterglobalistyczny. W świadomości społecznej pokutują stereotypowe, negatywne wyobrażenia wzmacniane tendencyjnymi przekazami medialnymi. Brak świadomości tego, że tak zwany ruch alterglobalistyczny to ogromny parasol (tak zwany umbrella movement), w obrębie którego do czynienia mamy z całą gamą projektów pozytywnych. Dlatego też trudno dotrzeć z ideami takimi jak „sprawiedliwy handel” do zwykłych ludzi. Irka zwróciła moją uwagę na pewną słuszną zasadę - jeżeli człowiek podejmuje jakieś działanie, musi się liczyć z tym, że na początku zawsze trudno jest się przebić. Ale jest to możliwe: każdy ruch zaczyna się od jednej osoby i początkowo napotyka na opór sprawiający wrażenie muru nie do przebicia. To jednak nie znaczy, że nie warto próbować. Przykład fair trade na świecie pokazuje, że z małych, oddolnych akcji może powstać ogólnoświatowy ruch zrzeszający wiele pomniejszych organizacji, a działający pod wspólnymi hasłami i w jednym celu.
Życzę powodzenia Irenie, chociaż naprawdę stoi przed nieciężkie zadania, wiem, że w Afryce nawiązała współpracę w tej branży, ma też dotacje na swoją działalność i wiele, wiele pozytywnej energii. Oby się jej udało.
W ogóle w zestawieniu z jej barwnym życiem, moje studia Toruń wydały misie takie bezbarwne i nudne… Muszę zrobić coś jeszcze, bo inaczej padnę z nudów…

niedziela, 28 października 2012

Znowu mniej pociągów!


Rozwinięć skrótu PKP słyszałam już tysiące… A kolejne, coraz to bardziej wulgarne, więc przytaczać ich w tym miejscu nie mam zamiaru. Ostatnim razem na wydziale architektura i urbanistyka Toruń, przysłuchiwałam się długim wywodom grupy studentów, na temat miernego działania naszej kolei, najśmieszniejsze jest w tym to, że za każdym razem mamy wrażenie, że gorzej być nie może, ale Polskie Koleje Państwowe zawsze potrafią nas zaskoczyć - i okazuje się, że jednak dla nich nie ma rzeczy niemożliwych i może być jeszcze gorzej!
A co tym razem usłyszałam radiu – tym razem roboty, remonty, wymiany torów, oczywiście – super, coś zmienia, coś działają, będzie lepiej… Z tym, że niby ciągle ma być lepiej, ale na niedokończonych remontach się kończy (budżet przede wszystkim), a pociągi… Znikają z rozkładów! Tym razem ogłoszono, że remonty torów mają potrwać do ósmego grudnia i do tego czasu pojedzie mniej pociągów do Bydgoszczy i nie tylko, bowiem zmiany będą także na innych trasach (ciekawi mnie to i jakoś wyjątkowo intryguje – skoro remonty są tylko na trasie do Bydgoszczy, to skąd nagle problemy na innych kierunkach?). Kolej już zapowiedziała, że te remonty to jeden z etapów prac nad porządnym połączeniem stolicy i Trójmiasta. Planowany czas zakończenia tej całej przebudowy to rok 2014. Czyli teoretycznie jeszcze dwa lata, a w praktyce to bóg jeden wie… Pewnie plus minus dwa lata. Albo i więcej. Naprawdę, ciągle sobie powtarzam, że PKP nie jest już w stanie mnie zaskoczyć. Po nich można się dosłownie wszystkiego spodziewać… W radiu powiedzieli, że tylko w naszym regionie aż 54 pociągi osobowe wyjadą na trasy o zmienionej godzinie, 49 składów będzie opóźnionych, a 12 pojedzie niepełną trasą. O boże drogi. I jak tu podróżować z PKP… Tylko zmiany, opóźnienia… Nigdy nie wiesz o której pojedziesz, a w rzeczy samej – w ogóle nie wiesz czy pojedziesz.
Na przykład, od teraz nie pojedzie pociąg z Torunia do Bydgoszczy o godzinie 5:38, a pociąg, który jechał z Olsztyn do Bydgoszczy przez nasze miasto, stanie na naszym głównym dworcu i koniec! Ja już naprawdę sama nie wiem jak to skomentować… Generalnie – wszyscy, którzy muszą wiązać studia Toruń z ciągłym podróżowaniem pociągami mają przekichane! Polecam częste sprawdzanie rozkładów, nawet parę razy dziennie może coś się zmieniać! Jak ja się cieszę, że PKP podróżuję rzadko, a na moim rowerze zawsze mogę polegać!

piątek, 19 października 2012

Na zakupach, czyli: Biedronka, ach Biedronka!


Co myślicie o tym, że „Biedronka zawsze jest tak blisko”? Teraz rzeczywiście – ta reklama nie kłamie… Sklepy biedronkowej sieciówki możemy spotkać praktycznie na każdym rogu. Pamiętam, że kiedyś tego typu markety były tylko i wyłącznie poza centrum. W tym momencie, w pobliżu starego rynku w Toruniu, mamy już dwa sklepy samoobsługowe Biedronka… I fakt ten ma wielu zwolenników (studia Toruń się cieszą), ale także i przeciwników (konserwatywni, dobrze usytuowani emeryci krzywo na to patrzą).
Pod koniec kwietnia ruszył nowy sklep Biedronki usytuowany na ulicy Szerokiej. Już wcześniej, kiedy dowiedziano się o planach otwarcia tego marketu przy głównym toruńskim deptaku, wszczęto burzliwą dyskusję, na temat tego czy taki sklep powinien znajdować się w tak reprezentacyjnym miejscu Torunia. Było wiele głosów przeciw – mówiono, że to zepsuje wygląd starówki, że tego typu market tam nie pasuje, że nie jest na tyle potrzebny. Właściciel sieci marketów Biedronka podkreślił jednak, że supermarket nie będzie się rzucał w oczy, że wejście do sklepu i jego wnętrze zostanie dostosowane do zabytkowego stylu. Zaznaczył również, że cały czas nad ich pracą czuwa konserwator zabytków, który dopilnuje, by wszystko wyglądało tak jak trzeba. Nie wiem czy to przekonało mieszkańców, w każdym razie Biedronka została otwarta. Sklep liczy trzy kondygnacje, jest kącik kawowy, planuje się montaż dodatkowej windy. A na ścianach mają zawisnąć fotografie miasta. Biedronka zresztą już od pewnego czasu zaczęła zmieniać image chcąc się pozbyć nalepki, którą jej naklejono... Mianowicie, nie chce być już postrzegana jako „sklep dla najuboższych”, a raczej jako market, gdzie można dostać także produkty najwyższej jakości, światowych producentów. Do tego sieciówce jeszcze bardzo daleko, ale może już co nie co się zmieniło w tej kwestii. Co do sklepu na Szerokiej to zgadzam się z koleżanką (studentka, administracja Toruń), która mówi, że generalnie nie ma nic przeciwko, że przecież wystarczy dobra aranżacja i nawet przypadkowy przechodzeń o istnieniu w tym miejscu Biedronki, nie będzie miał pojęcia. Zastanawia mnie tylko, czy już nie przesadzają z bliskością tego sklepu – przecież dosłownie trzy czy cztery minuty od rynku jest już jedna biedroneczka od paru miesięcy… Często robię tam zakupy, często spotykam znajomych z administracja Toruń i mojego wydziału – normalne… Przecież cena robi swoje i lepiej tu zrobić zakupy i zapłacić o połowę mniej, aniżeli w droższym markecie. Kolejki do kasy zawsze były tu bardzo długie, może dzięki drugiej „biedronie” na Szerokiej tłok się zmniejszy.

piątek, 12 października 2012

Ale piernik!

W sierpniu odwiedziła nas rodzina z Zamościa. Nie widzimy się zbyt często (a szkoda), ale trudno się dziwić – jednak jesteśmy od siebie troszeczkę daleko. W dodatku moje studia Toruń, a moich młodszych kuzynek – jeszcze szkoła średnia w Zamościu. W ciągu roku szkolnego (dla mnie akademickiego) nie ma szans na wzajemne odwiedziny. Jedyną szansą są wakacje, chociaż ja często próbuję złapać jakąś wakacyjną pracę, więc nawet podczas wakacji nie jest mi łatwo zorganizować tydzień, czy kilka dni wolnych na taki wyjazd. Także w tym roku udało mi się dorywczo pracować w jednej z kawiarni na toruńskim rynku, a że godziny pracy zmieniały mi się praktycznie z dnia na dzień, trudno byłoby mi zaplanować jakąkolwiek podróż. W związku z tym, zaproponowałam, żeby kuzynki z ciotką Helgą przyjechały do Torunia. Zgodziły się bardzo chętnie. Świetnie spędzałyśmy czas, byłyśmy nawet w planetarium, ostatnim razem odwiedziłam to miejsce chyba w podstawówce, z wycieczką szkolną. Wróciły wspomnienia, a gwiazdy, gwiazdozbiory i cały kosmos, jak się okazało, fascynują mnie w dalszym ciągu! Ciotce Heldze natomiast, najbardziej się podobało w sklepie z toruńskimi piernikami! Nie mogła uwierzyć, że istnieje tyle przeróżnych pierników i pierniczków i oczu nie mogła nacieszyć ich smakowitym wyglądem! Weszła do sklepiku by kupić tylko jedną paczuszkę tradycyjnych pierników na pamiątkę, dla dziadka, a wyszła po godzinie! Pani w sklepie, widząc jej zainteresowanie piernikowymi wypiekami, zaczęła jej opowiadać całą, ponad siedmiuset letnią historię piernika. Ciocia Hela sama uwielbia się krzątać po kuchni i co najmniej raz w tygodniu piecze jakieś pyszne słodkości, w związku tym zaczęła męczyć panią zza lady o przepis na toruński piernik! A przecież to tajemnica! Składniki piernika są znane: woda, mąka, mleko, miód i przyprawy. Tylko cały sęk tkwi w proporcjach, których absolutnie nikt nie zna (spoza kręgu toruńskich mistrzów piernika), oczywiście przez stulecia piekarze z różnych stron naszego kraju i zza granicy próbowali upiec takie pierniki i rozszyfrować tajemniczy przepis, ale nikomu się to nie udało. Jednak kto zna ciotunię Helgę ten wie, że ona teraz nie spocznie, póki nie uda jej się upiec toruńskiego piernika! Ja stałam z kuzynkami przy drzwiach do piernikowego sklepu i pękałyśmy ze śmiechu, podsłuchując komiczną dyskusję ciotuni i pani sprzedawczyni, która nawet nie przypuszczała w co się pakuje rozpoczynając rozmowę z cioteczką! Cioteczka należy do takich osób, które uważają, że potrafią zrobić absolutnie wszystko i znają się absolutnie na wszystkim (pamiętam jej rozmowę, z moim kolegą z kierunku informatyka Toruń, wtedy cioteczka okazała się specem od komputerów!). Z moją rodziną zawsze jest dużo śmiechu.

poniedziałek, 8 października 2012

Kolejne warsztaty

Kolejna porcja warsztatów w toruńskiego Ośrodka Animacji kultury przeznaczona będzie dla ludzi śpiewających i tych, którzy będą pracować głosem, bardzo przydatne powinny się okazać dla przyszłych nauczycieli, czyli dla studentów np. kierunku filologia polska Toruń czy innych artystycznych. Pierwsze odbywać się będą 13-14 października, także macie dużo czasu by się zastanowić nad uczestnictwem. Warsztaty te są szczególnie przydatne dla ludzi, którzy chcą lekko, bezproblemowo i przede wszystkim skutecznie komunikować się z innymi. Jaki jest ich program? Odkrywanie wzorców oddechowych, artykulacyjnych i mimicznych. Zapoznacie się także z takimi pojęciami jak: zwierciadło oddechowe, artykulacyjne i mimiczne, przepona i jej rola w procesie oddychania i artykulacji, otwieranie samogłosek; „rozmiar” sylab, akcenty wyrazowe i zdaniowe, transakcentacje. Dowiecie się czym jest gestyka, przyruchy; pamiętanie siebie, intonacja Będziecie mieć ćwiczenia artykulacyjne, dykcyjne. Nauczycie się świadomego używania rejestrów i związanych z nimi rezonatorów głosowych. Prowadzący wyjaśnią także pojęcie średnicy głosu i poprawne jej stosowanie. Czym jest trema i sposoby jej opanowania – to chyba szczególnie przydatne. Warsztaty kończą się swobodną, indywidualną autoprezentacją: wiersza, mantry, jednego słowa, zdania, fragmentu. Zajęcia obejmują 20 godzin dydaktycznych i tak jak poprzednie kończą się wydaniem zaświadczenia potwierdzającym uczestnictwo. Co może zaprocentować w przyszłości. Koszt takich zajęć wynosi 80 zł. Warsztaty odbywać się będą według następującego harmonogramu: 
sobota, 13 października 2012 r. w godz. 10:00-17:00
niedziela, 14 października 2012 r. w godz. 10:00-17:00
Dobrą kontynuacją i propozycją dla kolejnej grupy ludzi kreatywnych (bycie częścią kolektywu tzw. studia Toruń zobowiązują, pamiętajcie!) są warsztaty teatralno-muzyczne. Będą się odbywać 27-28 października. Także jeszcze tego samego miesiąca. Program zajęć obejmuje: wybór repertuaru i propozycje repertuarowe, wybór koncepcji inscenizacyjno-reżyserskiej, współpracę ze scenografem, dekoracje i kostiumy, metody i etapy pracy z aktorem,  rolę dźwięku i sposoby jego wykorzystania w przedstawieniu teatralnym, wykorzystanie dźwięku naturalnego w widowisku teatralnym, muzykę ciała, dobór obsady, siłę i wyrazistość słowa w kreacji aktorskiej, piosenkę aktorską. Ponadto w trakcie warsztatów realizowana będzie sekwencja scenek z udziałem uczestników zajęć, co pozwoli na wykorzystanie zdobytych na kursie wiadomości w indywidualnej praktyce pracy teatralnej. Dla chętnych i mocno zaangażowanych w warsztaty mam informacje. Istnieje możliwość kontynuowania bezpłatnych konsultacji teatralno-muzycznych po zakończeniu warsztatów i opieki merytorycznej instruktorów WOAK nad całym procesem powstawania przedstawienia lub jego części. Tak jak poprzednie warsztaty obejmują one 20 godzin i kończą się wydaniem zaświadczenia. Koszt wynosi 80 zł.

czwartek, 4 października 2012

Kundera tylko na papierze

Mam zła wiadomość dla wielbicieli e-book`ów i czeskiego autora Milana Kundery. Jeśli liczyliście na to, że w niedalekiej przyszłości będziecie mogli zrezygnować z papierowej wersji jego powieści, to zapomnijcie. Moi znajomi z kierunku kognitywistyka Toruń, są straszliwie niepocieszeni, a ja uważam, że to bardzo dobrze. Do tej pory Milan Kundera był kojarzony jako przeciwnik ekranizacji swoich powieści i ich tłumaczenia na czeski. Teraz okazało się, że nie zamierza także zezwalać na tworzenie wersji cyfrowych swoich książek. Podczas odbierania nagrody Prix de la BNF przyznawanej przez Francuską Bibliotekę Narodową autor "Nieznośnej lekkości bytu" powiedział, że od pewnego czasu we wszystkich podpisywanych przez niego umowach znajduje się klauzula, która nie pozwala na publikację jego dzieł w formie innej niż tradycyjna książka. Pisarz chce w ten sposób zadbać o przyszłość papierowych wydań. Jego "Nieznośna lekkość bytu" została przeniesiona na ekran w 1988 roku przez Philipa Kaufmana. Film nie spodobał się pisarzowi i dlatego od tamtej pory nie zgodził się już na ekranizację żadnej innej powieści. Od pewnego czasu nie zezwala także na tłumaczenie swoich dzieł napisanych po francusku na czeski. W jego ojczystym języku ukazały się tylko starsze książki Kundery. Wracając do tematu niechęci do nowoczesnych sposobów czytania. Czy Kundera jest dziwakiem? Nie, nie tylko on ma takie podejście do cyfrowych wersji książek. Do nielicznego grona twórców sceptycznie nastawionych do cyfrowych wydań literatury przez długi czas zaliczał się John Grisham, który doceniał rolę małych księgarń. W końcu dał się przekonać i kilka lat temu na rynku ukazał się pierwszy e-book z jego "Zeznaniem". Okazało się, że sprzedaż papierowej wersji nie ucierpiała tak, jak się tego obawiał pisarz. Także zmarły w tym roku Ray Bradbury, autor science-fiction, który napisał m.in. "451 stopni Fahrenheita", przez wiele lat bronił się przed cyfrowymi wydaniami. O e-bookach mówił, że "śmierdzą jak palone paliwo", a internet nazywał "wielkim rozpraszaczem uwagi"(tak samo myślę o wyskakujących reklamach np. promujących studia Toruń). Podobno do publikacji jego najbardziej znanego dzieła w formacie cyfrowym przekonała go w końcu... siedmiocyfrowa suma zaproponowana przez wydawcę. Jak pieniądze potrafią przekonać : )
Zastanawiam się tylko czy taki upór ma sens? Czy da się uciec przed cyfrowymi książkami? Wydaje mi się, że to są nieuniknione zmiany. Dla mnie najważniejsza jest możliwość wyboru.

wtorek, 25 września 2012

Czy na pewno rock umarł?

Toruńskie gwiazdy są corocznym plebiscytem, który wyłania najciekawsze zjawiska muzyczne Torunia. Torunianie mogli wybierać swoich faworytów w czterech kategoriach: nadzieja roku, płyta roku, najlepszy zespół, didżej roku. Zespołem roku został rockowy Burn, który pokonał takie muzyczne znakomitości jak Raz Dwa Trzy, Nocna Zmiana Bluesa, Sofa (wbrew temu co mówili moi znajomi z kierunku kulturoznawstwo Toruń, Sofa nie wygrała) i Manchester. Grupa otrzymała 1,5 tys. zł. - Pojawia się u nas pewna prawidłowość, zwycięzca w kategorii "nadzieja roku" otrzymuje naszą nagrodę główną rok później - komentuje Mariusz Składanowski, dziennikarz muzyczny Radia GRA, które zorganizowało konkurs. - Zauważyłem, że w tej edycji naszego plebiscytu wielką rolę odegrał Facebook, na którym zespoły zagrzewały swoich fanów do oddania na siebie głosu. Tak też zrobił Burn. Najlepszą płytę zdaniem głosujących w plebiscycie nagrał rockowy Aberdeen, który również zdobył 1,5 tys. zł. - To solowy projekt Sławka Załęńskiego, lidera Manchesteru - mówi Składanowski. - Ta kategoria pokazuje, jak ważny jest internet w promowaniu zjawisk muzycznych – w tej edycji facebook odegrał wielką rolę.. Sławek mówił wprost do swoich fanów: jeśli chodzi o najlepszy zespół, oddajcie głos na Manchester, w przypadku płyty poprzyjcie "Z soboty na niedzielę" Aberdeen. I prawie mu się to udało, bo naprawdę niewiele brakowało, żeby Manchester wygrał w swojej kategorii. Na uwagę zasługuje też fakt, że od dwóch lat wygrywają u nas punkowe płyty wydane przez pub Pamela. W kategorii "nadzieja roku" nagroda i 1,5 tys. zł powędrowała do rockowej formacji Sons of a Witch. - Muszę przyznać, że to byli moi faworyci, więc cieszę się, że podobnego zdania byli torunianie - opowiada Składanowski. - To bardzo interesujące granie rockowe, klimatyczne i emocjonalne, czasami uciekające w mrok. Nie mam żadnych wątpliwości, że ci młodzi muzycy jeszcze sporo nabroją na naszej scenie muzycznej. Do miana najlepszego didżeja nominowani byli: Chmielix, C-tite, Funktion, Mikesz, Stereo:Typ. Zwyciężył C-Tite, prywatnie Adam Cyzman, który otrzymał 500 zł. - Toruń bez wątpienia ma jedno z najmocniejszych środowisk didżejskich w Polsce - mówi Składanowski. - Sukces w tej kategorii oznacza, że pokonuje się konkurentów czasami bardzo wysoko rozstawionych w krajowych i europejskich rankingach sceny turntablistycznej i klubowej. Zwycięstwo C-Tite jest o tyle ciekawe, że w zasadzie od czterech lat to właśnie ten didżej i Ike zdominowali nasz plebiscyt. A wy kogo obstawialiście? Kieruję to pytanie głównie do znajomych z uczelni czyli ogólnie mówiąc „studia Toruń”. 

czwartek, 20 września 2012

Rzeka

Lubię to, że Toruń położony jest nad rzeką. Oczywiście nie byle jaką, ale Wisłą, aczkolwiek dla mnie to bez większego znaczenia. Jedyne co się liczy, to to aby było dużo wody. Ten aspekt docenia się najczęściej wtedy kiedy jest gorąco. Nie trzeba siedzieć nad brzegiem, lub pluskać się w rzece aby poczuć ulgę jej obecności w naszej okolicy. Chodzi nawet o to, że zawieje z jej strony wiatr. Dodatkowo, zawsze jest jakieś ładne, romantyczne miejsce do pójścia na spacer. Szczególnie jeśli ma się dziewczynę, tak jak ja ;) .

Można wtedy wspólnie usiąść nad wodą i popatrzeć na wodne ptactwo kąpiące się pływające w jedną i drugą stronę. Żałuję jednak, że w naszym kraju, takie dodatkowe plusy miast, nie są wystarczająco doceniane i wykorzystywane. Wolałbym aby rzeczne życie było bardziej aktywne. Chciałbym zaznaczyć, że nie chodzi mi tu nawet o nasze miasto, ale ogólnie o Polskę. Nie mogę zrozumieć, czemu życie nad brzegiem nie kwietnie. Przecież jest tam tak wiele możliwości. Można prowadzić Baro-statki, kawiarnie lub nawet przewozić ludzi. Tylko, że nie jakimiś szaro-białymi blaszakami, tylko ładnymi uroczymi stateczkami. Jestem pewien, ze turyści byli by zachwyceni i chętnie wydawali tam swoje pieniądze. W dodatku przydałoby się więcej miłych miejsc zaraz nad brzegiem. Jakieś restauracje z wielkimi oknami, albo kawiarnie z wystającymi podestami. Tak żeby móc usłyszeć szum rzeki, kiedy pije się herbatę i rozmawia ze znajomymi. To przyciągałoby nie tylko turystów, ale także ludność miejscową, która w mieście znajduje się przez cały rok. Może powinno się pomyśleć żeby rozwinąć u nas jakieś wodne studia Toruń na tym też mógłby dużo zyskać.

Kiedy tak ostatnio chodziłem z moją dziewczyną nad brzegiem, zaczęliśmy zastanawiać się, co by się stało gdyby nasze miasto nie leżało nad żadną rzeką. Trzeba zauważyć, że w czasach przed pociągami i innymi szybkimi środkami transportu, woda była największym sprzymierzeńcem przewozicieli. Spływ był najszybszym możliwym sposobem do przetransportowania towarów, na dalekie odległości. Toruń dużo zyskiwał na swoim położeniu. Myślę, że w rozwoju naszego miasta, bardzo kluczową rolę odgrywał transport Toruń zapewne by nie istniał gdyby nie rzeki. Dzięki nim mógł się rozwijać i cieszyć się swą świetnością przez wiele lat.

Teraz woda nie jest już tak doceniana, jako sprzymierzeniec. Samoloty, pociągi, samochody, dawno wyparły statki. Ale nie możemy przez to zapomnieć o rzekach. Trzeba o nie dbać i cieszyć się z dostępu do nich. Zapewne nie jeden Łodzianin dał by dużo aby mieć rzekę u siebie.

środa, 12 września 2012

Skyway

Jakże ja zawsze nie mogę się doczekać mojego absolutnie ulubionego wydarzenia kulturalnego w Toruniu. Uwielbiam Skyway. Uważam, że jest to tak bardzo niepowtarzalna impreza, że większość miast w Polsce nie ma szans aby nas przebić. Każdego roku na festiwalu pojawia się ponad dziesięć tysięcy osób, tylko po to aby móc podziwiać to co tym razem będzie nam zaprezentowane.

Może dokładnie wytłumaczę o co mi chodzi, bo pewnie ktoś z Was może nie wiedzieć czym jest Skyway. Jest to impreza, która w swojej świetności, łączy zarówno naukę i sztukę. I nie chodzi o jakiś tam sponsoring typu wielkie transparent studia Toruń czy jakieś inne naukowe prywatne instytucje. Po prostu wszystkie pokazy pokazują jak nasza wiedza, a nie tylko uzdolnienia plastyczne, może pomóc stworzyć coś pięknego. Wszystkie pokazy reprezentują właśnie mądrość ich twórców i dokładną, żmudną pracę nad tym aby efekt końcowy ich dzieła, był tak powalający. Dodatkowo na festiwalu odbywać się będą różne debaty, wykłady które będą prowadzić naukowcy. Dzięki temu widzowie, będą mogli dowiedzieć się czegoś więcej oprócz tego, że coś jest ładne lub im się nie podoba. W tym roku, bardzo podoba mi się motyw przewodni festiwalu, a mianowicie „narodziny gwiazdy”. Najpiękniejsze jest to, że samą gwiazdą jest Toruń. Uważam, że to bardzo miłe, że twórcy imprezy doceniają nasze miasto i chcą również innym pokazać jego potencjał. W tegorocznym programie znajdą się znakomici goście z całego świata, którzy będą mieli, jak zwykle, do zaprezentowania i przekazania publiczności, same niesamowite projekty.

Oprócz tego, że cieszę się z samego festiwalu, mój humor jest również radosny, z tego powodu, że wiem, że taka impreza przyciągnie wiele ciekawych osób. Wolę taki typ festiwalowiczów niż ten, który jeździ na piwne imprezy muzyczne. Ludzie, którzy są wstanie przyjechać z innego miasta, tylko po to aby móc coś podziwiać, zobaczyć coś pięknego, niezwykłego i pobudzającego zmysły, zazwyczaj są bardzo miłymi towarzyszami rozmów. Bo nie przyjeżdżają do Torunia pić i imprezować, ale podziwiać i zdobywać ciekawe doświadczenia. Niektórzy, zakochują się w naszym mieście i wyszukują później w Internecie zdjęcia pod hasłem architektura Toruń tylko po to żeby przynajmniej wirtualnie zobaczyć jeszcze więcej miejscowości. Wiem o tym, ponieważ w taki sposób poznałem moich znajomych z Poznania, którzy kiedyś pojawili się na Skyway. Byli bardzo zachwyceni imprezą i miastem. Wtedy ich poznałem. Bardzo miło się rozmawiało i wymieniliśmy się numerami. Później tylko wysyłali mi kolejne zdjęcia Torunia znalezione w Internecie i mówili mi, że jak do mnie przyjadą, to mam im to wszystko pokazać na żywo. Mam nadzieję, ze w tym roku też wpadnę na tak pozytywnych ludzi.

wtorek, 4 września 2012

Pijalnia toruńska

Ostatnio pewien niemiecki tygodnik opisał co ciekawego znajduje się moim mieście. Oczywiście jedną z pierwszych rzeczy na liście jest pomnik Mikołaja Kopernika. Mam nadzieję, że niepisani, że był to słynny niemiecki astronom. Następnie dziennikarze docenili Muzeum Okręgowe. No i naturalnie toruńskie pierniki, które słynne są w całej Polsce i powoli zdobywają również Europę. Krzywa wieża została opisana jako miejsce, które może być szczególnie problematyczne dla osób po spożyciu alkoholu. A jak się okazuje, w Toruniu bardzo łatwo wprawić się w taki stan. Szef informacji turystycznej w naszym mieście, Szymon Wiśniewski, zdradził, że w obrębie starówki znajduje się około sto lokali, które uraczą swoich gości trunkami alkoholowymi. Der Spiegel jest bardzo popularnym magazynem w Niemczech, co może oznaczać, że nasi zachodni sąsiedzi mogą zainteresować się naszym miastem, pod kątem turystyczny, Jednakże, trochę mnie ubodło to, że znowu Polacy będą postrzegani jako ci rozpijający wszystkich z całego świata.

Może i jestem wyczulony, ale przecież mamy tak wiele do zaoferowania. Ja nie mówię, że trzeba by założyć jakieś studia Toruń aby zgłębić wszystkie informacje na temat naszego miasta. No ale jest tyle wspaniałych budowli, miejsc, a nawet całych uliczek. Jak z rękawa mógłbym rzucać kolejnymi nazwami. Ale chyba nie o to chodzi żeby jak zwykle wymieniał kolejne miejsca do zobaczenia. Każdy kto był w moim mieście zdaje sobie sprawę z ogromu budynków zabytkowych. Chociażby polonistyka Toruń znajduje się w przepięknym miejscu. Czerwona cegła, ogromne i piękne okna. Takich miejsc należących do władz uniwersyteckich mogłoby pozazdrościć nam niejedne Polskie, a nawet Europejskie miasto. Wszędzie pełne jest barów i pubów, ale nie uważam żeby u nas było tego więcej niż gdziekolwiek indziej. Oczywiście jeśli ktoś wyjeżdża do innego miasta po to żeby pić alkohol w nowych lokalach, to zawsze znajdzie sobie jakieś miejsce, ale chyba nie o to chodzi w podróżowaniu. Sam jestem wielkim zwolennikiem poznawania nowych smaków w innych miastach i krajach, ale wódka wszędzie smakuje tak samo.

Może za bardzo emocjonalnie podchodzę do jednego zdania, ale jest ono szczególnie drażniące w czasie wakacji. Teraz najbardziej widać jak ludzie przejeżdżają setki kilometrów do innych miast na urlopy, ale ich zwiedzanie zawsze kończy się nad kuflem piwa lub innymi trunkami. Oczywiście wakacje są po to żeby odpocząć, ale czy picie jest jedynym sposobem? Przecież na kacu na pewno nie będziemy czuć się bardziej rześcy niż po całym dniu pracy. Dodatkowo pijanie turyści nie myślą o tym by dbać o miejsce, w którym się znajdują, często nawet nie zdając sobie sprawy ze specyfiki niektórych punktów na mapie turystycznej danego miasta, oddają mocz, dają upust swoim niestrawnością i zachowują się niepoprawnie. Wielka szkoda, że ludzie tak bezsensownie traktują swoje wyjazdy, w czasie których mogliby się nauczyć tyle ciekawych rzeczach o miastach do których możliwe że już nigdy nie wrócą.

czwartek, 30 sierpnia 2012

Nocne przechadzki

Cóż może być lepszego do robienia w czasie chwilowej depresji niż nocne spacerowanie po mieście? Zawsze, kiedy miałem gorszy humor, wychodziłem z domu i zaczynałem moją podróż po przypadkowych uliczkach mojego miasta. Pamiętam kiedy czekałem na wyniki rekrutacji na studia i jedyne o czym myślałem to filozofia Toruń bardzo pomógł mi przetrwać tamten okres bez stracenia zmysłów. Wychodziłem na całe noce, włóczyłem się od kamieniczki do kamieniczki, podziwiając ich uroki w półmroku. Moja mam oczywiście odchodziła wtedy od zmysłów, ale po pewnym czasie nawet ona potrafiła zrozumieć moje dziwne upodobanie.

Ostatnio znowu zdecydowałem się na samotną, nocną podróż po Toruniu. Tym razem nie chodziło o studia Toruń i jego uroki uratowały mnie od innego problemu. Pokłóciłem się po raz pierwszy z moją nową dziewczyną. Za nic nie potrafię sobie przypomnieć o co nam poszło, pewnie o jakąś totalną bzdurę. Na pewno o głupotę jeśli nawet nie pamiętamy co było zapalnikiem sprzeczkowej bomby, ale mimo to cała sytuacja była bardzo intensywna i jeszcze bardziej negatywna. Były krzyki, rzucanie szklankami i trzask drzwiami. Później pogodziliśmy się, zarzekając się, że przecież nic się nie stało i od dziś już nigdy więcej żadnych kłótni. Tak czy siak, dzięki tej sytuacji, znowu mogłem wrócić do mojego starego rytuału. Kiedy tak chodziłem sobie po możliwie najciemniejszych uliczek, co jest w sumie trudne bo nasze miasto jest bardzo dobrze oświetlone, doszedłem do wniosku, że powinienem nauczyć się fotografować. Kocham wszystkie nasze zabytki, których jest mnóstwo, a jeśli coś się kocha powinno się to uwieczniać. Nawet jeśli konserwator stara się utrzymać wszystkie miejskie budowle, w jak najlepszym stanie, to niestety czas robi swoje i możliwe, że moje dzieci nie będą mogły zobaczyć tego czego widoków tak skrzętnie kolekcjonuję w mojej głowie. Dzięki fotografiom, będę mógł pokazać im i nie tylko, za co tak bardzo kocham Toruń. Gdybym miał aparat, mógłbym pokazać wszystko to co tak zawsze reklamuję, każdemu kto nie będzie potrafił docenić mojego miasta. Na przykład tej parze z Warszawy, którą poznaliśmy w Łebie. Może jestem za bardzo pewny siebie, ale wydaje mi się, że moja miłość do Torunia, będzie widoczna na moich fotografiach, dzięki czemu będą one ładne i niepowtarzalne.

Póki co pozostaje mi włóczyć się nocami i starać się jak najlepiej zapamiętać wszystkie klimatyczne kamieniczki, które spotkam na swojej drodze. Oprócz tego zacznę odkładać pieniądze na mój pierwszy aparat fotograficzny. Mam nadzieję, że nie będę musiał czekać na ten zakup zbyt długo.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Wielka pochwała Torunia

Ponieważ wciąż mam bardzo dobry humor, spowodowany moją zmianą statusu związku na Facebook’u, wszędzie widzę jedynie pozytywne aspekty życia. Ostatnio kiedy wieczorem spacerowałem po mieście, usiadłem na ławce i zacząłem rozmyślać dlaczego tak bardzo lubię tu mieszkać. I mimo wszystko nie chodzi o studia Toruń może ma dobrze rozwinięte zaplecze uczelniane, ale wciąż najbardziej pociąga mnie w nim ten jego własny klimat.

Nie jest to jakaś wielka stolica wojewódzka, ale nie można nazwać go mieściną. W końcu możemy się pochwalić dwustu pięcioma tysiącami mieszkańców. Dzięki takiemu zaludnieniu mamy o około połowę mniej osób przypadających na kilometr kwadratowy naszego miasta niż w Warszawie. To umożliwia nam spokojne przemieszkanie się po ulicach, bez martwienia się o tłumy nadchodzące z wielkich biurowców lub galerii handlowych. Nasze miasto jest też o wiele mniej zaśmiecone i zaklejone reklamami niż inne duże miasta w Polsce. Dlatego też, nie mogłem zrozumieć bólu mojego znajomego, który wciąż narzekał w okresie matur na wszędzie walające się ulotki nawołujące licealistów do wyboru jakiejś wyższej szkoły. Chodzi mi o te z napisami na przykład: PSYCHOLOGIA TORUŃ PRZYJDŹ TERAZ!. Prawdopodobnie bym zwariował, gdybym musiał patrzeć ile papieru marnuje się na ten nieskuteczny sposób zdobywania studentów.

U nas ogólnie jest miło, przyjemnie i spokojnie. Dużo osób zza granicy kojarzy nasze miasto, bo w końcu to ważny ośrodek turystyczny w tej części kraju. Dzięki temu gospodarka Torunia nie może narzekać na brak przychodów, a władze miasta mają pieniądze na kolejne inwestycje upiększające malownicze uliczki. A ja jako zwykły obywatel, student bez większych możliwości finansowych mogę spędzać czas na zwiedzaniu, nie ruszając się dalej niż na dziesięć kilometrów od mojego miejsca zamieszkania. Teraz dodatkowo nie robię tego w pojedynkę, ale z kolejną fascynatką Torunia u boku.

Wspólnie oglądamy urocze kamieniczki, zapomniane przez czas, uliczki pokryte kocimi łbami. Możemy chodzić całymi godzinami po starym mieście i dyskutować na temat historii miasta. Wszystkie ważne miejsca znamy już na pamięć, teraz pozostaje nam jedynie poznać te, o których mało kto wspomina. Lubimy wspólnie odkrywać nasz Toruń na nowo. Zbliża nas to do miasta i, muszę przyznać, również do siebie. W sumie, mogę wręcz powiedzieć, że mnie i moją wybrankę serca, połączył właśnie Toruń. Bo to dzięki mojemu oprowadzaniu i opowiadaniu o mieście udało mi się zainteresować swoją osobą tak piękną dziewczynę.

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Łeba i Warszawa

Jestem przeszczęsliwy! Mam swoją własną, idealną, wspaniałą, mądrą i czarującą dziewczynę. Wszystkie randki z oprowadzaniem po mieście na coś wreszcie się zdały. W ostatni weekend pojechaliśmy wspólnie na dwa dni poza miastem. Było bardzo miło. Poznaliśmy wielu młodych ludzi z innych części Polski. Postanowiliśmy udać się na wyjazd do Łeby. Było naprawdę bardzo miło i romantycznie. Chodziliśmy po plaży, chodziliśmy na kolacje i piliśmy piwo w uroczym miejscu w porcie. Mieli tam bardzo dobre trunki z browaru Amber. Pierwszy raz piłem tak dobry rodzaj piwa. Nazywa się Koźlak i chociaż nie jestem fanem częstego picia alkoholu, to akurat to piłem non stop.

Jednego wieczora, kiedy piliśmy i graliśmy w karty, dosiadła się do nas para z Warszawy, a raczej z Warszawki. Byli w naszym wieku, więc mieliśmy dużo wspólnych tematów, mimo że oni mieli zupełnie inne zdanie na temat praktycznie wszystkiego niż my. Kiedy usłyszeli, że jesteśmy z Torunia jedyne co przyszło im do głowy to te nieciekawe katolickie radio i telewizja, polskiego księdza. Byłem trochę oburzony bo jest wiele innych ciekawych rzeczy związanych z naszym miastem. Nie wspominając o takich rzeczach jak studia Toruń czy jakiekolwiek fascynujące kierunki jakie oferuje nasz uniwersytet, chociażby historia Toruń jest bardzo pięknym i klimatycznym miastem. Nie chodzi mi jedynie o pierniki czy Kopernika, ale również o magiczne wręcz uliczki, kamienice czy spichrze. Przez cały wieczór starałem się opowiedzieć im o tym jak wiele można zobaczyć w naszym mieście. Dzięki ostatnim randkom, które wymyślałem, również moja dziewczyna uniosła się honorem i wspierała mnie w udowadnianiu wyższości Torunia nad wieloma polskimi miastami. W sumie chyba nawet udało mi się przekonać naszych, nowych warszawskich znajomych, do mojej racji. Nawet zdecydowali się, że następny wspólny wyjazd spędzą właśnie w naszym mieście. Obiecałem, że jeśli wcześniej dadzą znać o swoim przyjeździe, to oprowadzę ich po moich ulubionych miejscach. Będę mógł im udowodnić, że to o czym opowiadałem naprawdę jest takie ładne i malownicze. W sumie spędziliśmy na rozmowie z Warszawiakami bardzo długi wieczór a wręcz noc. Musieliśmy nawet kupić piwo na wynos, bo bar w którym piliśmy zamykał się. Każdy wziął jeszcze dwa piwa i powędrowaliśmy na plażę. Tam już rozmawialiśmy o Warszawie, ale w sumie oni nie mieli jak bronić swojego miasta, bo tak naprawdę nawet nie było ich. Jak to zwykle bywa z ludźmi mieszkającymi w stolicy, pochodzili z małych miasteczek. Jedyne co uważają za warte polecenia są oczywiście kluby, a cała reszta zdaje się ich nie interesować.

Ogólnie wyjazd uważam za bardzo udany i nie mogę się doczekać kolejnej wycieczki z moją dziewczyną. Myślę, że nastąpi to niedługo bo przecież są piękne wakacje.

czwartek, 2 sierpnia 2012

Samotny spacer

Nie lubię aktualnej pogody i to bardzo. Ostatnio bardzo szczęśliwy szedłem na spotkanie z moją sympatią i rozpadało się niewyobrażalnie. Miałem ochotę stanąć na ulicy i zacząć krzyczeć, byłem wściekły. Ale szybko się ogarnąłem, schowałem się do pobliskiego McDonalda i zadzwoniłem do niej. Oczywiście wspólnie doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu się spotykać. Ponieważ wciąż lało, kupiłem sobie kawę i usiadłem w witrynie. Założyłem słuchawki, żeby nie musieć słuchać mało ambitnej muzyki lecącej z McGłośników. Na siedzeniu obok mnie leżała porysowana kartka. Widać, że ktoś miał depresję jeszcze większą od mojej. Cały kawałek papieru był pokryty chaotycznymi bazgrołami, smutnymi buźkami, napisami teologia Toruń oraz innymi tekstami typu „i co teraz?”. Chyba ktoś nie dostał się na studia. Muszę przyznać że Fast food jest dość nietypowym miejscem na wylewanie łez.

Powoli przestawało padać, czas wracać do domu. Kiedy wyszedłem na ulicę poczułem wspaniały zapach rozgrzanego betonu zmoczonego letnim deszczem. Nie chciałem wracać do mieszkania. Nie było też sensu dzwonienia do mojej koleżanki, bo wyszedłbym na natręta. Wolałem w spokoju, samotnie pójść przed siebie. Tym razem bez większego celu, po prostu oglądając kamienice, a jeśli na coś przypadkiem wpadnę to super. Wędrowałem nieznanymi uliczkami. Większość budynków nie wzbudzała mojego zainteresowania, po prostu były. W pewnym momencie wpadłem na ulicę Franciszkańską 12, a tam czekała na mnie piękna kamienica. Była taka, przyciągająca wzrok. Niby jej fasada pozostawała dużo do życzenia, mam nadzieję, że ktoś ja odrestauruje, ale całość prezentowała się bardzo dobrze. Kamienica była gotycka, później przeczytałem że późnogotycka. Pochodziła z XVI wieku, została wybudowana na fundamentach innej. Niestety nie wchodziłem do środka tego pięknego ceglanego budynku. Ale później przeczytałem w Internecie, że kamienica ta byłą kiedyś wyższa, miała o wiele ciekawszy dach, jednak niestety w tysiąc siedemsetnym roku, jej szczyt został zredukowany, niestety nie było napisane dlaczego. W środku budynku znajduje się oryginalny średniowieczny przewód kominowy, który to cięgnie się od wielkiego okapu, pod którym znajdowało się kiedyś otwarte palenisko. Ponadto na pierwszym piętrze można podziwiać zachowany profilowany strop, co również jest ładnym podkreśleniem atrakcyjności budynku.

Moja samotna wycieczka była udana. Jednak kiedy nie czuję się odpowiedzialny za to co komu pokazuję i zdaję się na przypadek, mam możliwość odkrycia o wiele większej ilości toruńskich, architektonicznych smaczków.

środa, 25 lipca 2012

Spichrze, spichlerze

Kurczę, przez te moje opowiadanie o mojej nowej koleżance (tak wciąż randkujemy bez zobowiązań), moim koledzy wciąż nazywają ją ksywami studia Toruń i pedagogika Toruń. To brzmi tak idiotycznie, że jeśli ona kiedyś o tym usłyszy to obawiam się, że nasza znajomość się zakończy. Muszę coś wymyślić żeby już tak na nią nie mówili. Najlepiej gdyby określali ją mianem mojej dziewczyny, ale to niestety ani ode mnie ani od niech nie zależy. Póki co wciąż wymyślam nowe ciekawe ładne lokalizacje w mieście, które pokazuję jej w czasie naszych spotkań.

Ostatnio umówiliśmy się na kawę, ale ponieważ pogoda była niereformowalnie upalna doszliśmy do wniosku, że jedynie piwo będzie trunkiem, który może nam zapewnić przynajmniej kilkosekundową ulgę. Tylko, że niestety nie jesteśmy przyzwyczajeni do takich nienaturalnych miejsc jak puby, więc rozmowa się trochę nie kleiła. Jednak siedzenie na przeciw siebie jeszcze nie jest dla nas najbardziej komfortowym sposobem spędzaniem wspólnego czasu. W związku tym zaraz po opróżnieniu kufli wyruszyliśmy na wycieczkę po mieście. Tym razem postanowiliśmy pooglądać toruńskie spichrze. Było dość śmiesznie ponieważ przez ponad 10 minut musiałem tłumaczyć jej że słowo spichrz jest poprawne i że znam się na języku polskim oraz, że wcale mi się nie poplątał język i nie chciałem powiedzieć spichlerz. Jeszcze jak się rozchodziliśmy musiała powiedzieć swoje ostatnie słowo, tak więc przytuliła mnie i szepnęła mi na ucho „spichlerze”. Fajną mam koleżankę, prawda?

Dobrze, bez myślenia o niebieskich migdałach, toruńskie spichrze są bardzo ładne. Uwielbiam te budynki. Jest to rzadkie budownictwo w Polsce, ponieważ na takie budowle mogły pozwolić obie tylko zamożne miasta. Biedniejsze i mniejsze miejscowości nie miały nawet powodu, żeby umieszczać u siebie spichrzy, no bo nie było by czym ich zapełnić. Miastami, które najbardziej kojarzą mi się z tymi budynkami są oczywiście, Toruń i Bydgoszcz. W tym drugim są one olbrzymie i były pierwszymi, które widziałem w moim życiu. Za to Toruńskie są bardzo różnorodne, dlatego przypadną do gustu osobą lubiącym kolorowe urocze budyneczki , jak i tym które lubią patrzeć na obiekty, na których murach widać całą ich historię.

Ja osobiście nie preferuję żadnego z tych poglądów, lubię kiedy mogę zobaczyć coś wyróżniającego się w mieście i tyle. A jeszcze bardziej lubię pokazywać to innym i chwalić się swoją wiedzą. Szczególnie jeśli ostatecznie może mi się to bardzo opłacić. Mam nadzieję, że następnym razem będę mógł już się Wam pochwalić opłacalnością moich, a raczej naszych wypraw.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Militaryjna randka

Czy ktokolwiek z Was interesuje się militariami? Ja też nie. Ale trzeba wymyślać jakieś ciekawe miejsca na randkowanie. Tak, dobrze czytacie, aktualnie jestem człowiekiem randkującym. Moja koleżanka od ulotek "Studia Toruń" postanowiła, dać mi kolejną szanse wykazania się. Chyba nasze ostatnie spotkanie, na którym wymądrzałem się o Moście Paulińskim, spodobało jej się. Dlatego też postanowiłem znowu zabrać ją na spacer po historycznym Toruniu i trochę poopowiadać. Zostałem jej oficjalnym przewodnikiem. Tym razem chciałem, żebyśmy pochodzili po bardziej ustronnych miejscach. Ja jednak wciąż szybko się zawstydzam dlatego łatwiej mi będzie, nazwijmy to, flirtować, w miejscu bez innych osób, niż na jakiejś przeludnionej ulicy. Po krótkich poszukiwaniach po moich przewodnikach i Internecie zdecydowałem, że wybierzemy się na wycieczkę szlakiem fortyfikacji toruńskich. Może nie brzmi to zbyt romantycznie, ale za to można dużo pospacerować, poznać ciekawe historie, i zobaczyć kawał miejskiej infrastruktury z czasów końca dziewiętnastego wieku.

Wszystko składa się z siedmiu pośrednich fortów oraz ośmiu głównych. Forty były bardzo ważne dla funkcjonowania miasta, Toruń w tamtych czasach opierał swoją gospodarkę na inwestycjach militarnych, a ponadto służyły oczywiście do obrony. Aktualnie niektóre, z większych budowli znajdują się centra turystyczne. W jednym z większych obiektów znajduje się nawet miejsc noclegowe. W największej sali zmieści się ponad siedemdziesiąt osób. Ponoć jest to dobre miejsce na wyjazdy integracyjne. Heh… „Kochanie gdzie wyjeżdżasz?” „Do fortu z chłopakami” :D

Pewnie w trakcie takie wyjazdu ćwiczą jak odpierać ataki konkurencji i zrobić wszystko aby przeciwna firma nie dostała się do ich budynku.

Na mojej randce było bardzo miło. Pochodziliśmy sobie po dość zielonych terenach i po fortach. Powymądrzałem się ponownie, moja znajoma była zachwycona moim sposobem opowiadania. Ponoć mówię bardzo ciekawie, ale przy tym nie przynudzam. Miło coś takiego usłyszeć, szczególnie, że moje młodsze rodzeństwo nigdy nie chciało słuchać moich opowieści i wyzywało mnie od jajogłowych.

Po spacerze poszliśmy do herbaciarni. Było spokojnie i bardzo przytulnie. Porozmawialiśmy o ulubionych filmach, muzyce i planach na wakacje. Póki co żadne z nas nigdzie się nie wybiera, dlatego też wydaje mi się, że ta znajomość może zakończyć się dość owocnie. Przynajmniej mam taką nadzieję.

Muszę wymyślić miejsce kolejnego spotkania. Może tym razem zamiast przechadzki historycznej, jakiś event w mieście? Albo po prostu jedzenie i kino. Trzeba to dokładnie przemyśleć.
Interesujące portale muzyczne.

wtorek, 10 lipca 2012

Miłość w rytmie Kamila Bednarka

Kto był na Święcie Torunia? Może żeby wszyscy wiedzieli o co chodzi to wytłumaczę, co, jak, gdzie i dlaczego. Dwudziestego czwartego czerwca przypada dzień, patrona naszego miasta Świętego Jana Chrzciciela, w związku z tym zostało przygotowane wiele wydarzeń w całym mieście. Wszystko zaczęło się w sobotnich długodystansowych regat żeglarskich. Muszę przyznać, że zazdroszczę kondycji, płynąć z Torunia do Bydgoszczy. No ale nie jest to mój typ sportu, więc na otwarciu się nie pojawiłem. Ogólnie w sobotę nie znalazłem niczego co by przykuło moją uwagę.

Za to w niedzielę byłem na jednym fajnym wydarzeniu. Mimo, że reggae nie jest moim klimatem, to wybrałem się na Rynek Staromiejski na Promo Tour Reegaeland Festiwal. Osobiście nie chciałem iść ale kumple wyciągnęli mnie wręcz siłą. Powiedzieli, że w sumie to nie mam żadnego wyboru i nie interesuje ich ani mój ból głowy, ani tym bardziej nie odpowiadająca mi pogoda. Ubrałem się od niechcenia i poszedłem. Jak mus to mus. Przypadkowo idąc na koncert spotkaliśmy znajomą. Była w pracy, rozdawała ulotki. Ponieważ, moi kumple wiedzą, że jest ona obiektem moich wielotygodniowych westchnień, nie pozwolili mi przejść obok niej ot tak po prostu. Dorwali się do jej ulotek i zaczęli czytać: „Ej, stary, widziałeś studia Toruń. Co powiesz na pedagogika Toruń„ Oczywiście jak typ dość wstydliwy spaliłem buraka i odpowiedziałem elokwentnie chyba coś w stylu „Chyba się zjarałeś”. Na szczęście moich wspólników było stać przynajmniej na minimum domyślności i zrozumieli, że nie jestem w humorze na flirty. Pożegnaliśmy się i poszliśmy na koncert. Muzyka jak muzyka, ogólnie było całkiem fajnie ale jakoś nie mogłem się wczuć. Stałem w grupie fanów Marley’a albo raczej Kamila Bednarka i słuchałem. Miałem ochotę sprzedać sobie siarczystego facepalm’a za moją elokwencję na poziomie neandertalczyka. No ale było już za późno żeby coś z tym zrobić. Przynajmniej tak mi się wydawało. Kiedy wracaliśmy z rynku znowu zobaczyłem moją sympatię. Była już po pracy, szła sama. Postanowiłem, że jest to idealny moment aby wykazać się moimi zdolnościami uwodzicielskimi. Podszedłem i zaproponowałem wspólny spacer. Zgodziła się. Poszliśmy na Most Pauliński. Pochwaliłem się moją wiedzą na temat tego miejsca. Wiedzieliście, że jest to formalnie wiadukt, i prawdopodobnie w przeszłości znajdował się na nim most zwodzony wykonany z drewna? W dodatku jest on jedynym gotyckim mostem w Polsce. Mam nadzieję, że moja towarzyszka lubi intelektualistów, bo dzięki temu wieczorowi moje szanse wzrosłyby znacznie.

Zobaczymy kiedy następnym razem ją zobaczę. Ogólnie stwierdzam, ze dobrze stało się, że wyszedłem z mieszkania. Chyba powinienem podziękować moim kumplom.

Polecany sklep zegarki.

piątek, 22 czerwca 2012

Irlandzka wycieczka po Toruniu

Nie spodziewałem się, że w czasie Euro poznam aż tak wielu ludzi. Oczywiście czytałem gdzieś o tym, że do Torunia przyjedzie trochę kibiców, ale myślałem, że potraktują to miasto jako noclegownię albo będą zaszyci w swoich hotelach, które będą opuszczać jedynie na czas meczów ich narodowych reprezentacji.

Ostatnio kiedy siedziałem z kumplami w ogródku podziwiając mecz Szwecji z Francją, do stolika obok przysiedli się bardzo mili Irlandczycy. Ponieważ mecz nie za bardzo ich interesował, starali się zagadać. Jeden z nich chyba kiedyś przebywał w naszym kraju przez dłuższy czas lub uczył się języka po zadał łamanym polskim pytanie: Studia Toruń ? Kiedy odpowiedziałem, również po polsku, że studiuję filozofię, starał się chyba dowiedzieć czy w Toruniu, więc zapytał: Filozofia Toruń ? Już nie chcąc męczyć jegomości odpowiedziałem mu po angielsku, że owszem tak. Później już rozmawialiśmy w ich ojczystym języku. Rozmowa była dzięki temu o wiele płynniejsza. Ponieważ moi nowi znajomi byli bardzo przyjaźnie nastawieni, zostaliśmy w pubie jeszcze długo po meczu rozmawiając na różne tematy. Irlandczycy, a dokładnie Pit, John i Dan byli bardzo zainteresowani Toruniem, ale ponieważ nic o nim nie wiedzieli i nie mieli tu żadnych znajomych trochę obawiali się pójść samotnie na wycieczkę po nieznanym mieście. Umówiliśmy się, że następnego dnia zabiorę ich na spacer po różnych ciekawych miejscach. Czułem się dużą odpowiedzialność za to aby dobrze rozreklamować moje miasto w świecie. Pół nocy myślałem o jak najciekawszych miejscach.

Następnego dnia udałem się przed dwunastą pod ich hotel. Czekałem pół godziny ale nie pojawiali się. Zaniepokojony poszedłem do recepcji. Zapytałem czy moi znajomi mieszkają w tym hotelu, recepcjonistka była dość niechętna do współpracy. Powiedziała, że nie może udzielić mi takiej informacji. Ale na szczęście zmiękła kiedy włączyłem swój błagający sposób patrzenia, a la „Pan da 3”.

Okazało się, że Irlandzcy goście mieszkają w hotelu, i nawet znajdują się w swoich pokojach. Kiedy zapukałem do ich drzwi, zaspany Dan otworzył mi drzwi. Mogłem się tego w sumie spodziewać. Panowie po wczorajszym spotkaniu ze mną, udali się na małe afterparty i położyli się spać dopiero po 6 rano. Ale ponieważ jestem bardzo wyrozumiały dla ludzi imprezowych nie miałem im za złe ich drobnej niedyspozycji. Poczekałem na nich w hotelowej restauracji. Po niedługim czasie Panowie zeszli do mnie i przeprosili bardzo i poprosili abyśmy przełożyli wycieczkę na poniedziałek. W sumie może to i lepiej, bo mam więcej czasu na wymyślenie trasy wycieczki.

Jakieś pomysły?

btw. Ostatnio zaciekawiła mnie agencja public relations łódź.

wtorek, 22 maja 2012

Są to: miejski portal społecznościowy orbiToruń oraz serwis informacyjno-promocyjny Kulturalny Toruń.

Chociaż jestem dopiero na czwartym roku studiów na kierunku pedagogika Toruń, pracuję już na pół etatu w małym ośrodku kultury. Bardzo lubię moją pracę, która niestety jest słabo płatna. Czasami mam z tego powodu momenty kryzysowe ponieważ oprócz satysfakcji z dobrze wykonanych zadać człowiek potrzebuje również satysfakcji materialnej a niestety tego w moim zawodzie brakuje.

Dlatego tak się cieszę że szefowa postanowiła mnie wysłać w tym roku na szkolenie w ramach Toruńskiej Akademii Kadr Kultury. Cieszę się że postanowiła we mnie „zainwestować” i powierzyć mi udział w tej akademii. Poczułam się wyróżniona bo z mojego działu – edukacji udział zaproponowała tylko mi.

Rekrutacja potrwa do 17 maja 2012 roku. Jednak mam nadzieję, że jeśli moja aplikacja będzie dobra przejdę jej proces i będę mogła zyskać w oczach mojej przełożonej no i zyskać sporo wiedzy dla siebie. Zaplanowane są specjalistyczne szkolenia dla kilkunastu osób, pracujących w instytucjach publicznych, organizacjach pozarządowych czy działających w sferze kultury.

W programie znalazły się między innymi: skuteczny fundraising, public relations, nowoczesne metody komunikacji internetowej oraz zarządzanie projektami i instytucjami kultury. Zainteresowały mnie szczególnie te punkty ponieważ dadzą mi możliwość z czasem dostosowywania się do nowych warunków pracy w kulturze. Niestety na studiach takich rzeczy nie można się nauczyć i jeśli nie uda się zrobić jakiegoś kursu wszystkich informacji trzeba na własną rękę.

Projekt jest nową inicjatywą Fundacji Stabilo, czyli organizacji pozarządowej, która obecnie prowadzi kilka najciekawszych moim zdaniem projektów kulturalnych w regionie. Są to: miejski portal społecznościowy orbiToruń oraz serwis informacyjno-promocyjny Kulturalny Toruń. Bardzo podoba mi się ta fundacja i nawet kiedyś starałam się tam o pracę ale miałam niewystarczające doświadczenie i nie bardzo znałam się na potrzebach rynku internetowego teraz po kursie mam nadzieję zdobyć nowe umiejętności.

Oprócz mnie (bo mam nadzieję ze się dostanę) w szkoleniach ma wziąć udział ok. 15 osób w tym: koordynatorzy projektów, animatorzy i organizatorzy, menadżerowie, kierownicy, dyrektorzy, specjaliści ds. promocji, PR, komunikacji, specjaliści ds. pozyskiwania funduszy i sponsoringu, prawnicy, księgowi, pracownicy administracyjni, pracownicy techniczni. Ponieważ grono odbiorców jest tak szerokie trochę boję się konkurencji. Mam nadzieję że nie będzie za dużo zgłoszeń.

Chciałabym wziąć udział w tym kursie i w przyszłości znaleźć lepszą pracę i lepiej na niej zarabiać bo obecna trochę nie jest zadowalająca pod względem warunków finansowych.

poniedziałek, 14 maja 2012

Stary Młyn przy ulicy Podmurnej

Skończyłam już jakiś czas temu moje pierwsze studia Toruń teraz jestem na drugich. Od kiedy zamieszkałam tutaj dobrych kilka lat temu wiele się w mieście zmieniło, często na lepsze. Widzę jednak, że niektóre sytuacje się powtarzają. Działo się tak z moimi dwoma ulubionymi miejscami z początku studiów. Pierwsze z nich to Stary Młyn przy ulicy Podmurnej była tam kiedyś fajna knajpka, pierwsza tego typu jaką widziałam.

Jej urok polegał na tym że cała była urządzona różnymi starymi meblami, często pozestawianymi z najdziwniejszy sposób. Na co dzień przychodziło się tam na różne gry i dobrą herbatę lub kawę a od czasu do czasu na spotkania, koncerty wystawy. Na samej górze była niewielka salka z dywanami i poduchami w której był zainstalowany projektor i organizowano tam mini wieczory filmowe.

Potem knajpkę zamknięto bo właścicielowi wymówiono wynajem i licencję. Przez lata nic się nie działo w tym miejscu, myślę że ze szkodą dla mieszkańców i studentów. Drugim takim miejscem była knajpka w tak zwanej Krzywej Wierzy. Bardzo lubiłam to miejsce bo często odbywały się tam potańcówki na prawdziwych dechach (na ostatnim piętrze wierzy była sala z drewnianą podłogą na której świetnie się tańczyło).

Często odbywały się tam też koncert niszowych kapel i wystawy. Miejsce tętniło życiem i myślę, że było fajnym przyczółkiem na mapie kulturalnej Torunia. Niestety również i tamten pub władze miasta postanowiły zlikwidować i ulokować tam biura. Na kilka lat przestało się tam dziać cokolwiek ciekawego. Na całe szczęście od niedawna w obu tych miejscach znów działają kawiarnie z dużym potencjałem kulturalnym i znów przyciągają rzesze studentów. Ostatnio obserwuję po raz kolejny podobną politykę.

Niedawno wyczytałam w gazecie, że miasto zrezygnowało ze sprzedaży części Młynów Toruńskich. Zmieniły się plany i teraz chce je przebudować na biura w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego. Sprawa dotyczy części potężnych młynów z przełomu XIX i XX w., która stoi najbliżej ul. Kościuszki. Podobno nie znaleziono na nią kupca, ani dzierżawcy. Plan zawiązania partnerstwa publiczno- prywatnego ma polegać na tym, że użyczy wybranej firmie budynek np. na 20 lat, ta zaadaptuje go na biura i przez czas obowiązywania umowy będzie zarabiać na wynajmie pomieszczeń.

Urząd Miasta mógłby zaś użytkować pozostałą część pomieszczeń. Nie wiem czy ten plan się powiedzie. Według tego co się nauczyłam na studiach na kierunku zarządzanie Toruń, partnerstwo publiczno-prywatne to skomplikowana operacja i rzadka w polskich warunkach ze względu na stopień skomplikowania umów.

Podobno miasto w tym celu chce zatrudnić specjalnego doradcę, który pomógłby skompletować potrzebne dokumenty i nadzorowałby przebieg całego planu. Mam nadzieje ze do tego dojdzie i ze to będzie kompetentna osoba. Wiem że poprzedni doradcy nie byli najlepsi. Szkoda by było żeby tego typu obiekty pozostawały puste i zaniedbane jak do tej pory.

Według wstępnego projektu pomieszczenia przeznaczone na biura zajmą sześciokondygnacyjną część młynów. Obok już powstaje Centrum Nowoczesności "Młyn Wiedzy", czyli interaktywne muzeum nauki i techniki, oraz Toruński Inkubator Technologiczny, który miałby wspierać młode firmy. Prace mają potrwać do przełomu na roku, a obie placówki ruszą w 2013 r. Środkowy budynek młynów (magazyn otrąb i tereny nad Strugą Toruńską), ma być zaadaptowany na Międzynarodowe Centrum Spotkań Młodzieży (w schronisku ma się znajdować 96 miejsc).

Mam nadzieję że z godnie z planami powstanie tam informacja turystyczna z prawdziwego zdarzenia, oraz kafejka internetowa bo wiem, że to nie jest jeszcze standardem w naszym mieście

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Toruń Festiwal Nauki i Sztuki

W dniach 20 – 24 kwietnia odbywał się w Toruniu festiwal Nauki i Sztuki to jedno z najciekawszych wydarzeń w naszym mieście. Co roku w ramach festiwalu można uczestniczyć w wielu różnych wydarzeniach dotyczących wielu dziedzin nauki i sztuki. Organizatorzy starają się zaskoczyć publiczność, dlatego przy każdej edycji pojawiają się między innymi interdyscyplinarne propozycje i tematy dotyczące życia współczesnego. Jednym z tego typu wydarzeń tym roku była dyskusja pod tytułem „Zmysły w Sieci, Polacy, Internet, Sex”.

Miałam okazję wziąć w niej udział i jestem z tego bardzo zadowolona, dlatego że oprócz studentów pojawiło się wielu wykładowców z Uczelni i udało się poruszyć naprawdę ważne tematy. Ponieważ powszechna znajomość internetu wciąż nie jest wystarczająca, a ponadto jest to przestrzeń bardzo szybkich zmian wydaje mi się, że zjawiska dotyczące internetu nie są jeszcze dobrze opisane.

Innym ciekawym moim zdaniem wydarzeniem były warsztaty ”Coś z niczego, czyli upcycling dla początkujących. Bądź kreatywny w morzu śmieci!”. Bardzo mi się podobały. Ogromną zaletą tych warsztatów była kameralna atmosfera, było nas 15 osób. Wcześniej trzeba było się na nie zapisać . Dzięki temu zebrała się grupa osób chętnych do pracy i na prawdę zainteresowanych tym tematem.

Studia na kierunku administracja Toruń nie zawsze są zgodne z moimi zainteresowaniami dlatego bardzo się cieszę kiedy w Toruniu odbywają się różne festiwale i imprezy kulturalne, dzięki temu mam możliwość rozwijania się poza uczelnią. Miałam też okazję wziąć udział w wydarzeniu pt. „Cud informacji alternatywnej które na stronie festiwalu opisano tak: „Wszechobecne, cyfrowe systemy przekazu, rzeczywistość wirtualnego nadmiaru, przesytu. Świat prawdziwy, dotykalnie sprawdzalny oddala się. A i my mniej lub bardziej świadomie odwracamy się od niego plecami. Nasz prosty projekt zachęca do ponownego, niezapośredniczonego zwrotu ku realności. Myśl Dalekiego Wschodu nazywa to "cudem uważności".

Wkraczając w świat najbliższego otoczenia z natężoną uwagą wyłowimy z niego, uzyskamy informację wprost ze źródła o przestrzeniach, sytuacjach, przedmiotach, ludziach wcześniej nie dostrzeganych, pomijanych. Funkcjonujących na marginesie, obrzeżach, poza medialnymi centrami i światłami reflektorów. Z niebytu, mocą kreatywnej uważności powołamy je do istnienia, ukazując ich pozornie nieprzydatną siłę, sens, poetykę i doniosłość egzystencji - stanie się cud artystycznie przetworzonej informacji alternatywnej. Postępowanie: Odkrycie na terenie Torunia w pobliżu budynków Wydziału Sztuk Pięknych i na ulicach je łączących miejsc szczególnych. Analiza ich jakości wizualnych i znaczeniowych da nową wiedzę o rzeczywistości.”

W zasadzie były to warsztaty podczas których oglądaliśmy od nowa najbliższą przestrzeń i uczyliśmy się zwracać na nią większą uwagę, traktować jako źródło informacji. Myślę że podczas całego czasu mich studia Toruń, nie przywiązywałam tyle uwagi do otaczającej mnie przestrzeni i tak uważnie się jej nie przygladałam.

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Prokuratura ujawniła tożsamość i zdjęcie Jarosława Wójcika

Toruń, miasto w którym studiuje nie należ do największych w Polsce i ponieważ to bardziej miasto akademickie niż stolica biznesu zazwyczaj życie płynie tutaj spokojnie. Ostatnio jednak mam wrażenie, że sporo się tu dzieje. Nie dosyć, że w tym tygodniu mieliśmy ewakuację akademika i musiałem przenocować kilku znajomych, to jeszcze odbyło się sporo ciekawych imprez, no i masa krytyczna.

Być może jest to również kwestia pogody i tego, ze chyba na dobre zadomowiła się u nas już wiosna, wiec i ludzie mają więcej energii do życia i działania i zamiast poruszać się w żółwim tempie zaczynają śmielej maszerować. Wydaje mi się jednak ze czasem zapominają o zdrowym rozsądku. Wszystkimi wstrząsnęła spraw wypadku, który spowodował najprawdopodobniej pijany kierowca. Prokuratura ujawniła tożsamość i zdjęcie Jarosława Wójcika (lat 46), który zbiegł z miejsca wypadku z nadzieją na jego odnalezienie.

W wyniku zderzania z drugim samochodem kobieta i jaj dwaj synowie wiezieni przez Wójcika zginęli, a kierująca drugim pojazdem kobieta przebywa w szpitalu. To bardzo przykre zdarzenie i wielu ludzi próbuje w jakiś sposób pomóc w odnalezieniu sprawcy. Wiadomo że kierowca nie miał prawa jazdy i prawdopodobnie był pod wpływem alkoholu. To podwójnie bulwersuje wszystkich ponieważ nikt nie może zrozumieć jak to możliwe żeby taka osoba pozostawała na wolności.

Jeśli chodzi o pożar na całe szczęście wydarzenia nie były tak dramatyczne chociaż zapowiadało się nie ciekawie. Około godziny 14 zadzwoniła do mnie koleżanka i powiedziała ze ewakuowali ich z akademika i nie mają się gdzie podziać. Ponieważ mieszkam najbliżej ze znajomych z roku to wszyscy przyszli do mnie.

Na całe szczęście okazało się że powodem pożaru była niesprawna pralka i strażacy szybko ugasili ogień. Dobrze że się nie rozprzestrzenił bo akademik nr 7, w którym miało miejsce zdarzenie to duży budynek i mogłoby łatwo dojść do nieszczęścia. Podobno ewakuowano ok. 150 osób. W moim mieszkanku wylądowało 8 z nich i szybko całe zmieszanie przerodziło się po prostu w imprezę.

Koledzy w miedzy czasie poszli sprawdzić co się dzieje z ich „domem”. Wieczorem już teoretycznie wszyscy mogli wrócić do siebie jednak postanowili zostać na noc ponieważ budynek cały czas pachniał dymem. Podobno wietrzenie tego zapachu zajęło im jeszcze kilka dni. Wygląda na to, że studia Toruń mogą być pełne niespodzianek mimo że na co dzień czas płynie mi tutaj spokojnie.

Wracając do przyjemniejszych tematów, oprócz studiów na administracji mam jeszcze kilka hobby jednym z nich jest rower. Ostatnio miałem przyjemność wzięcia udziału w rowerowej masie krytycznej, która po raz kolejny odbyła się w Toruniu.

Fajne zdjęcia można obejrzeć na stronie http://rowerowytorun.com.pl i na miejskich serwisach internetowych. W wydarzeniu wzięło udział 450 osób, wszyscy ładnie się przebrali były też nagrody. Bardzo lubię takie akcje i już wybieram się na kolejną 19 maja.