piątek, 16 listopada 2012

Czarownice na ulicach

W nocy, kiedy to październik przechodzi w listopad nasze miasto zmienia się nie do poznania – nagle po ulicach zaczynają krążyć wilkołaki, czarownice, wampiry, mumie i inne straszne upiory! Nie ma już studentów studia Toruń – na tą jedną noc zmieniają się w mroczne potwory! Mnie bawi dość ta cała zabawa, rodem z zachodniej nowo-tradycji… Ale właśnie skąd to w ogóle się wzięło?
Wszystko zaczęło się od plemion Celtów, którzy wierzyli, że duchy ich zmarłych przodków powracają na ziemię, by wejść w ciała żyjących. Narodziła się więc tradycja przebierania się za włóczęgów, bo przecież żaden porządny i szanujący się duch nie chciałby przejąć ciała jakiegoś włóczykija – życiowego nieudacznika. Dziś oczywiście przybrało to nieco inną formę – ludzie przebierają się za czarownice, duchy, nakręcają wielką machinę halloweenowego biznesu… W Polsce ta „nowa tradycja” gości mniej więcej od połowy lat dziewięćdziesiątych, zaczęła się pojawiać wraz z otwieraniem się naszego kraju na Europę zachodnią i Stany Zjednoczone. Podobnie jak różowe i pełne serduszek Walentynki zagościły w naszym kalendarzu w lutym, tak też krótko po nich wielkimi krokami wkroczyło i wygodnie się zadomowiło także Halloween. Co roku zatem jesteśmy zasypywani lawiną halloweenowych gadżetów: kostiumów, masek, diabelskich rogów, wideł i tak dalej. Puby i kluby organizują przebierane imprezy, które przyciągają masę młodych ludzi. Po co to wszystko? Jak wiele ma to jeszcze wspólnego z Celtami i ich tradycją? Obawiam się, że niewiele... U Celtów było to przecież uczczenie końca celtyckiego roku i zakończenia żniw. W lęku przed duchami, ludzie przebrani za włóczęgów opuszczali swoje dobytki licząc na to, że żaden upór nie zamieszka w ich ciele. Oczywiście ojczyzną Celtów jest Irlandia, a stąd dopiero w XIX wieku tradycja ta przeniosła się do Stanów Zjednoczonych za sprawą irlandzkich imigrantów. Każdy chyba wie, że symbolem Halloween jest wydrążona dynia ze świeczką w środku. A dlaczego? To światełko w niej tkwiące, ma symbolizować duszę zmarłego. Z powodu pogańskiego rodowodu obchody Halloween nie są mile widziane w kościołach chrześcijańskich. Często też uważa się je za jedno ze świąt wśród wyznawców szatana. Oczywiście, co do tej teorii – na pewno maczał tu palce kościół katolicki… Pierwotne aspekty Halloween zostały wyniszczone przez postępującą komercjalizację i w tej chwili obchody te mają charakter tylko i wyłącznie bezrefleksyjnej zabawy w wampiry i czarownice. Ale jak to powiedziała moja koleżanka (z kierunku dietetyka Toruń) – skomercjalizowane, czy nie – ja lubię taką zabawę! Przynajmniej raz w roku mogę się pobawić w czarownicę, która lata na miotle… Cóż złego w takiej zabawie?
Po części – ma rację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz