środa, 7 listopada 2012

Swapping w Cafe Draże

Ostatniego dnia października, czyli w cudowne Halloween, oprócz niezliczonych imprez przebieranych, gdzie gościły różnorakie czarownice, wampy, wilkołaki, mumie i duchy, wybrałam się na ciekawą akcję (jeszcze nie byłam na czymś takim) namówiona przez koleżankę. Zrobiłyśmy sobie babski wieczór i poszłyśmy do Draże Cafe, a tam wieczorem odbywał się tak zwany „swapping”, słyszeliście o tym? Mnie ostatnio ciągle obija się ta nazwa o uszy – to w babskich gazetach, to na portalach internetowych… Wzmianka na ten temat pojawiła się chyba nawet w wydziałowej gazetce budownictwo Toruń (nie wiem czy w ogóle na tym kierunku są jakieś dziewczyny, lub ktokolwiek kto mogłyby być zainteresowany tym tematem, ale ok…). W każdym bądź razie – wiele się mówi teraz na ten temat, i tego rodzaju akcje stały się bardzo popularne. O co chodzi w swappingu? Oczywiście sama nazwa pochodzi z języka angielskiego od czasownika „to swap”, który oznacza dosłownie „wymieniać/zamieniać się”. Akcje swappingu polegają właśnie na zamienianiu się, a czym? Ciuchami, dodatkami, torbami – generalnie wszystkim tym, co może znaleźć się w naszych szafach. Pojawia się biżuteria, rękawiczki, kapelusze, ozdoby do włosów, torebeczki, portmonetki i tak dalej, i tak dalej… Czyli chodzi po prostu o bezgotówkową wymianę towarów. Tym razem taka akcja wymiany odbywała się właśnie w klubokawiarnii Cafe Draże. To naprawdę świetna opcja by odświeżyć swoją garderobę, znaleźć coś powalającego i wyjątkowego! Moja koleżanka na przykład szukała vintage swetra i znalazła coś idealnie dla siebie, w dodatku sweterek był w obłędnym bordowo-czerwonym kolorze. Gdyby nie moja koleżanka, to sama bym o niego walczyła. Koleżanka wymieniła go na swoją chustę-szal w stylu etnoboho, też bardzo fajny – nie pamiętam gdzie go kupiła, ale wyglądał jak przepiękna pamiątka z dalekiej, orientalnej podróży. Ja wzięłam ze sobą dość starą, ale w idealnym stanie, spódnicę w paski. Całkiem fajna – do kolan, z szerokim paskiem, trochę rozszerzana. Sama z chęcią bym ją jeszcze nosiła, ale niestety – ostatnimi czasy nieco mi się przytyło i za żadne skarby nie mogę zapiąć zamka! Spódnice udało mi się wymienić na piękne pomarańczowe szarawary. Co prawda teraz trochę za zimno, żeby je nosić, ale jak tylko kolejne dwa semestry studia Toruń dobiegną końca i uda mi się pojechać na wakacje do mojej wymarzonej Turcji, to z pewnością wezmę je ze sobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz