środa, 31 października 2012

Sprawiedliwy biznes

Jakiś czas temu, spacerując ulicą Szeroką, zupełnie przypadkiem natrafiłam na moją koleżankę, z którą chodziłam do tej samej klasy w liceum. Pamiętam, że dużo czasu spędzałyśmy razem i nieźle się dogadywałyśmy, potem Irena wybrała się na studia na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne Toruń, nikt nie wiedział czemu, ale chyba dlatego, że chciała się zbuntować przeciwko rodzicom, którzy nie chcieli zaakceptować jej pomysłu wyjazdu na wolontariat do Afryki i kazali jej zostać na studiach. Oczywiście na zajęcia nie chodziła i po paru miesiącach skreślono ją z listy studentów, a Irena wyjechała do Warszawy, zaczęła studiować Etnologię i… Słuch po niej zaginął! Dzięki temu przypadkowemu spotkaniu dowiedziałam się, że w końcu wyjechała do tej swojej upragnionej Afryki – na początku w ramach praktyk z uniwersytetu, a potem została tam na wolontariacie międzynarodowym. Teraz wróciła do Torunia pełna zapału i entuzjazmu i planuje otworzyć sklep „fair trade”. Zaczęłyśmy dyskutować na ten temat – takie przedsięwzięcie na pewno nie będzie proste na toruńskim rynku konsumenckim… Przede wszystkim zastanawiały nas możliwości dotarcia z ideą fair trade do przeciętnego konsumenta. Nie jest to rzeczą prostą, a jeśli spojrzymy na nasz krajowy rynek, to może się to wydać rzeczą wręcz niemożliwą. Idea ta w Polsce jest jeszcze dość hermetyczna, a dodatkowe trudności piętrzą się w kontekście jej „społecznego nośnika”, którym jest przede wszystkim ruch alterglobalistyczny. W świadomości społecznej pokutują stereotypowe, negatywne wyobrażenia wzmacniane tendencyjnymi przekazami medialnymi. Brak świadomości tego, że tak zwany ruch alterglobalistyczny to ogromny parasol (tak zwany umbrella movement), w obrębie którego do czynienia mamy z całą gamą projektów pozytywnych. Dlatego też trudno dotrzeć z ideami takimi jak „sprawiedliwy handel” do zwykłych ludzi. Irka zwróciła moją uwagę na pewną słuszną zasadę - jeżeli człowiek podejmuje jakieś działanie, musi się liczyć z tym, że na początku zawsze trudno jest się przebić. Ale jest to możliwe: każdy ruch zaczyna się od jednej osoby i początkowo napotyka na opór sprawiający wrażenie muru nie do przebicia. To jednak nie znaczy, że nie warto próbować. Przykład fair trade na świecie pokazuje, że z małych, oddolnych akcji może powstać ogólnoświatowy ruch zrzeszający wiele pomniejszych organizacji, a działający pod wspólnymi hasłami i w jednym celu.
Życzę powodzenia Irenie, chociaż naprawdę stoi przed nieciężkie zadania, wiem, że w Afryce nawiązała współpracę w tej branży, ma też dotacje na swoją działalność i wiele, wiele pozytywnej energii. Oby się jej udało.
W ogóle w zestawieniu z jej barwnym życiem, moje studia Toruń wydały misie takie bezbarwne i nudne… Muszę zrobić coś jeszcze, bo inaczej padnę z nudów…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz