sobota, 24 listopada 2012

Odkrywamy Bałkany!


Słyszeliście, drodzy Torunianie, o naszym zespole Bałkany Śpiewają? Jest to zespół, który tworzy grupa dziewczyn, głownie studentek filologii słowiańskiej Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Ileż te studia Toruń dają możliwości! Jeżeli nie słyszeliście, to polecam! A dziś właśnie o Bałkanach i właśnie tematu tego winne są dziewczyny z zespołu, które zainspirowały mnie tym regionem Europy... Może i Bałkany wcale już nie są tak dzikie i nie odkryte jak byśmy chcieli (bo to byłoby przecież fascynujące – odkrywać nie odkryte!), aczkolwiek, z pewnością jest to wciąż teren mniej znany, a co za tym idzie – pociągający fragment Europy. W ostatnich latach Chorwacja jest wręcz okupowana przez polskich turystów, podobnie dzieje się z Czarnogórą. Podobnie zresztą i Albania – ta część wybrzeża Morza Jońskiego przyciąga coraz więcej wczasowiczów, podróżników, którym znudziły się sprawdzone destynacje ofert polskich biur podroży. Zachęca nieco także niższa cena. Ale nie tylko, bo właśnie jeszcze ten wodzący za nos wielki znak zapytania – chęć przygody, poznania. Może i czasem spodziewamy się prawdziwej „dziczy”, a na miejscu okazuje się, że co krok potykamy się o kolejne grupy rodaków i wszędzie kwitną wielopiętrowe, ekskluzywne i najnowocześniejsze hotele. Oczywiście – nie możemy liczyć na totalnie inny świat w kurorcie, do którego się udamy. Jednak zdobywając się na odrobinę odwagi i kreatywnych poszukiwań dobrego przewodnika – oddalając się, może nawet i nie dalej aniżeli kilkanaście kilometrów - możemy odkryć te nie odkryte miejsca, których zdobywcami być pragnęliśmy. Te miejsca, gdzie nie kupimy pocztówek, nie znajdziemy włoskiej restauracji i nie porozumiemy się po angielsku. Jedni powiedzą - zacofanie, inni stwierdzą - magia nie odkrytych miejsc. Wystarczy zostać tym „odkrywcą” i wziąć swój urlop we własne ręce.
A Bałkany to przecież region fascynujący! Wystarczy, że wsłuchacie się w dźwięki śpiewu naszego toruńskiego zespołu, który wykonuje tradycyjne pieśni ludowe, kobiece, z tego właśnie obszaru. Myślę, że już w samej muzyce można się zakochać, zagubić między dźwiękami i nabrać ogromnej, nieustającej chęci, by zagłębić się w ten inny świat – inny, a jednocześnie tak bliski, bo kraje takie jak Serbia, Czarnogóra czy Bułgaria, zamieszkane są przez naszych braci - Słowian. Nawet koledze z zupełnie innej bajki, bo ekonomia Toruń, muzyka ta przypadła do gustu i postanowił w przyszłe wakacje wybrać się właśnie na Półwysep Bałkański!

piątek, 16 listopada 2012

Czarownice na ulicach

W nocy, kiedy to październik przechodzi w listopad nasze miasto zmienia się nie do poznania – nagle po ulicach zaczynają krążyć wilkołaki, czarownice, wampiry, mumie i inne straszne upiory! Nie ma już studentów studia Toruń – na tą jedną noc zmieniają się w mroczne potwory! Mnie bawi dość ta cała zabawa, rodem z zachodniej nowo-tradycji… Ale właśnie skąd to w ogóle się wzięło?
Wszystko zaczęło się od plemion Celtów, którzy wierzyli, że duchy ich zmarłych przodków powracają na ziemię, by wejść w ciała żyjących. Narodziła się więc tradycja przebierania się za włóczęgów, bo przecież żaden porządny i szanujący się duch nie chciałby przejąć ciała jakiegoś włóczykija – życiowego nieudacznika. Dziś oczywiście przybrało to nieco inną formę – ludzie przebierają się za czarownice, duchy, nakręcają wielką machinę halloweenowego biznesu… W Polsce ta „nowa tradycja” gości mniej więcej od połowy lat dziewięćdziesiątych, zaczęła się pojawiać wraz z otwieraniem się naszego kraju na Europę zachodnią i Stany Zjednoczone. Podobnie jak różowe i pełne serduszek Walentynki zagościły w naszym kalendarzu w lutym, tak też krótko po nich wielkimi krokami wkroczyło i wygodnie się zadomowiło także Halloween. Co roku zatem jesteśmy zasypywani lawiną halloweenowych gadżetów: kostiumów, masek, diabelskich rogów, wideł i tak dalej. Puby i kluby organizują przebierane imprezy, które przyciągają masę młodych ludzi. Po co to wszystko? Jak wiele ma to jeszcze wspólnego z Celtami i ich tradycją? Obawiam się, że niewiele... U Celtów było to przecież uczczenie końca celtyckiego roku i zakończenia żniw. W lęku przed duchami, ludzie przebrani za włóczęgów opuszczali swoje dobytki licząc na to, że żaden upór nie zamieszka w ich ciele. Oczywiście ojczyzną Celtów jest Irlandia, a stąd dopiero w XIX wieku tradycja ta przeniosła się do Stanów Zjednoczonych za sprawą irlandzkich imigrantów. Każdy chyba wie, że symbolem Halloween jest wydrążona dynia ze świeczką w środku. A dlaczego? To światełko w niej tkwiące, ma symbolizować duszę zmarłego. Z powodu pogańskiego rodowodu obchody Halloween nie są mile widziane w kościołach chrześcijańskich. Często też uważa się je za jedno ze świąt wśród wyznawców szatana. Oczywiście, co do tej teorii – na pewno maczał tu palce kościół katolicki… Pierwotne aspekty Halloween zostały wyniszczone przez postępującą komercjalizację i w tej chwili obchody te mają charakter tylko i wyłącznie bezrefleksyjnej zabawy w wampiry i czarownice. Ale jak to powiedziała moja koleżanka (z kierunku dietetyka Toruń) – skomercjalizowane, czy nie – ja lubię taką zabawę! Przynajmniej raz w roku mogę się pobawić w czarownicę, która lata na miotle… Cóż złego w takiej zabawie?
Po części – ma rację.

środa, 7 listopada 2012

Swapping w Cafe Draże

Ostatniego dnia października, czyli w cudowne Halloween, oprócz niezliczonych imprez przebieranych, gdzie gościły różnorakie czarownice, wampy, wilkołaki, mumie i duchy, wybrałam się na ciekawą akcję (jeszcze nie byłam na czymś takim) namówiona przez koleżankę. Zrobiłyśmy sobie babski wieczór i poszłyśmy do Draże Cafe, a tam wieczorem odbywał się tak zwany „swapping”, słyszeliście o tym? Mnie ostatnio ciągle obija się ta nazwa o uszy – to w babskich gazetach, to na portalach internetowych… Wzmianka na ten temat pojawiła się chyba nawet w wydziałowej gazetce budownictwo Toruń (nie wiem czy w ogóle na tym kierunku są jakieś dziewczyny, lub ktokolwiek kto mogłyby być zainteresowany tym tematem, ale ok…). W każdym bądź razie – wiele się mówi teraz na ten temat, i tego rodzaju akcje stały się bardzo popularne. O co chodzi w swappingu? Oczywiście sama nazwa pochodzi z języka angielskiego od czasownika „to swap”, który oznacza dosłownie „wymieniać/zamieniać się”. Akcje swappingu polegają właśnie na zamienianiu się, a czym? Ciuchami, dodatkami, torbami – generalnie wszystkim tym, co może znaleźć się w naszych szafach. Pojawia się biżuteria, rękawiczki, kapelusze, ozdoby do włosów, torebeczki, portmonetki i tak dalej, i tak dalej… Czyli chodzi po prostu o bezgotówkową wymianę towarów. Tym razem taka akcja wymiany odbywała się właśnie w klubokawiarnii Cafe Draże. To naprawdę świetna opcja by odświeżyć swoją garderobę, znaleźć coś powalającego i wyjątkowego! Moja koleżanka na przykład szukała vintage swetra i znalazła coś idealnie dla siebie, w dodatku sweterek był w obłędnym bordowo-czerwonym kolorze. Gdyby nie moja koleżanka, to sama bym o niego walczyła. Koleżanka wymieniła go na swoją chustę-szal w stylu etnoboho, też bardzo fajny – nie pamiętam gdzie go kupiła, ale wyglądał jak przepiękna pamiątka z dalekiej, orientalnej podróży. Ja wzięłam ze sobą dość starą, ale w idealnym stanie, spódnicę w paski. Całkiem fajna – do kolan, z szerokim paskiem, trochę rozszerzana. Sama z chęcią bym ją jeszcze nosiła, ale niestety – ostatnimi czasy nieco mi się przytyło i za żadne skarby nie mogę zapiąć zamka! Spódnice udało mi się wymienić na piękne pomarańczowe szarawary. Co prawda teraz trochę za zimno, żeby je nosić, ale jak tylko kolejne dwa semestry studia Toruń dobiegną końca i uda mi się pojechać na wakacje do mojej wymarzonej Turcji, to z pewnością wezmę je ze sobą.