czwartek, 4 października 2012

Kundera tylko na papierze

Mam zła wiadomość dla wielbicieli e-book`ów i czeskiego autora Milana Kundery. Jeśli liczyliście na to, że w niedalekiej przyszłości będziecie mogli zrezygnować z papierowej wersji jego powieści, to zapomnijcie. Moi znajomi z kierunku kognitywistyka Toruń, są straszliwie niepocieszeni, a ja uważam, że to bardzo dobrze. Do tej pory Milan Kundera był kojarzony jako przeciwnik ekranizacji swoich powieści i ich tłumaczenia na czeski. Teraz okazało się, że nie zamierza także zezwalać na tworzenie wersji cyfrowych swoich książek. Podczas odbierania nagrody Prix de la BNF przyznawanej przez Francuską Bibliotekę Narodową autor "Nieznośnej lekkości bytu" powiedział, że od pewnego czasu we wszystkich podpisywanych przez niego umowach znajduje się klauzula, która nie pozwala na publikację jego dzieł w formie innej niż tradycyjna książka. Pisarz chce w ten sposób zadbać o przyszłość papierowych wydań. Jego "Nieznośna lekkość bytu" została przeniesiona na ekran w 1988 roku przez Philipa Kaufmana. Film nie spodobał się pisarzowi i dlatego od tamtej pory nie zgodził się już na ekranizację żadnej innej powieści. Od pewnego czasu nie zezwala także na tłumaczenie swoich dzieł napisanych po francusku na czeski. W jego ojczystym języku ukazały się tylko starsze książki Kundery. Wracając do tematu niechęci do nowoczesnych sposobów czytania. Czy Kundera jest dziwakiem? Nie, nie tylko on ma takie podejście do cyfrowych wersji książek. Do nielicznego grona twórców sceptycznie nastawionych do cyfrowych wydań literatury przez długi czas zaliczał się John Grisham, który doceniał rolę małych księgarń. W końcu dał się przekonać i kilka lat temu na rynku ukazał się pierwszy e-book z jego "Zeznaniem". Okazało się, że sprzedaż papierowej wersji nie ucierpiała tak, jak się tego obawiał pisarz. Także zmarły w tym roku Ray Bradbury, autor science-fiction, który napisał m.in. "451 stopni Fahrenheita", przez wiele lat bronił się przed cyfrowymi wydaniami. O e-bookach mówił, że "śmierdzą jak palone paliwo", a internet nazywał "wielkim rozpraszaczem uwagi"(tak samo myślę o wyskakujących reklamach np. promujących studia Toruń). Podobno do publikacji jego najbardziej znanego dzieła w formacie cyfrowym przekonała go w końcu... siedmiocyfrowa suma zaproponowana przez wydawcę. Jak pieniądze potrafią przekonać : )
Zastanawiam się tylko czy taki upór ma sens? Czy da się uciec przed cyfrowymi książkami? Wydaje mi się, że to są nieuniknione zmiany. Dla mnie najważniejsza jest możliwość wyboru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz