piątek, 14 czerwca 2013

Toruń pod wodą



I koniec zimy. Nie wiem czy chwilowy, czy nie, ale chyba powoli nawet zaczyna mnie to irytować. Kiedy wracałam po Sylwestrze do miasta, jechałam pociąg i przejeżdżałam przez most na Wiśle, na prawo Toruń wydawał mi się jedną wielką kałużą… albo jak ‘zmokła kura”. Wiecie, że nie znoszę zimy, ale czegoś takiego to także nie lubię! Nawet jeszcze bardziej! Zresztą buty mi przemakają i notorycznie wracam do domu z mokrymi skarpetkami, a to, jak wiadomo, ani nie jest przyjemne, ani dla zdrowia nie dobre. I tylko siostra się ze mnie śmieje, że wywieszam te wszystkie skarpetki na kaloryferze. Do tego nie raz, nie dwa zawiśnie tam cała moja garderoba, jak się rozpada najmocniej akurat kiedy to ja wracam do domu. Pech to pech. Generalnie staram się nie zapominać, by zabierać ze sobą parasol, ale z racji tego, że cierpię na permanentną sklerozę, to jednak zdarza mi się…
Ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie ma słońca. Już nawet można jakoś przeżyć, tak od czasu do czasu, te przemoczone do suchej nitki skarpetki, ale brak słońca?... To dopiero straszne! Wiecie, że potwierdzone przez badania naukowe jest to, że promienie słoneczne powodują wydzielanie endorfiny, czyli hormonu szczęścia – czyli, kiedy mamy dostatecznie dużo słońca czujemy się o wiele szczęśliwsi, aniżeli wtedy, kiedy ciągle nasze słoneczko chowa się za chmurami. Ja powiem więcej – kiedy są chmury, to ja wpadam w depresję. Wszystko wygląda tak smutno – nawet Mikołaj Kopernik na naszym pięknym rynku taki smutny i jakiś przybity, ulica Szeroka tez jakby płakała, Wisła zdaje się być brudniejsza niż zwykle, a kamieniczki mniej okazałe. Ludzie chodzą jacyś wytrąceni z równowagi i widać, że każdy myśli tylko o tym, by w końcu dotrzeć do domu. Może inni tez są źli, bo im przemakają buty?
Wszystko przez ten niedostatek słońca. Ostatnio tylko pada, a niebo wciąż zasnute jest grubą warstwą chmur –nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam słońce! W dodatku nawet te szarobure dni są strasznie krótkie i nie ma światła…Szybko robi się ciemno, za dnia też nie jest słonecznie –skąd tu czerpać energię? Z jarzeniówki? Z lampki na biurku? Nie wiem, doprawdy nie wiem i nie mam pomysłu. Jakby można było gdzieś kupić, to z chęcią nabyłabym jakieś małe słoneczko, które powiesiłabym sobie w moim pokoju.
Mogłabym je włączać, kiedy tylko zechcę i na pewno wszystko stałoby się łatwiejsze i lepsze - studia Toruń, praca, ludzie… Bo kiedy ma się słońce, to wszystko jest bardziej pozytywne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz