czwartek, 4 kwietnia 2013

Toruńskie słówka



Zdecydowana większość mieszkańców naszego miasta i w ogóle regionu na co dzień używa magicznego słówka „jo”, które jak wiadomo jest jedynym w swoim rodzaju wytrychem. Posługujemy się nim wszyscy – poczytaną od pani w warzywniaku, naszych osiedlowych pijaczków po biznesmenów i studentów studia Toruń. Jest jedyne w swoim rodzaju i doprawdy można go używać na różnoraki sposób, nie tylko jako potwierdzenie czegoś (w sensie „tak”). Po pierwsze nasze „jo” może być uroczym pytajnikiem "jo?", możemy także skorzystać z formy „zmultiplikowanej” jako „jo jo jo…:. Dzięki temu, że my – Torunianie” owe słówko posiadamy, gdziekolwiek byśmy się nie udali – i tak wszyscy od razu wiedzą skąd jesteśmy (czasami może nam to zaszkodzić, to fakt, ale zazwyczaj wywołuje duży uśmiech na buzi naszego rozmówcy). Ale, nie wiem czy wiecie, że „jo” to nie wszystko, co zawiera nasz toruński słowniczek lokalnych słów i powiedzonek. Istnieje jeszcze wiele słów, które są do teraz używane, czasami już tylko przez naszych dziadków i rodziców, ale nieraz i młodzi mieszkańcy naszego miasta także się tymi słowami posługują. I bardzo dobrze! Moim zdaniem wielką stratą dla nas byłoby to, gdyby te nasze regionalizmy zniknęły i wyszły z użycia! Ja uważam, że powinniśmy ich używać i pielęgnować te małe językowe odrębności! Tak – trzeba być dumnym z tego, że się mówi
„po toruńsku”. Oczywiście przytoczę na początek nasze „szneki” z „glancem” czy też bez. Któż ich nie kupuje, któż ich nie uwielbia! Nie ma to jak iść do sklepiku czy piekarni i z dumą wykrzyknąć do pani sprzedawczyni: „Szneka z glancem poproszę!”. I mamy jeszcze (skoro już przy produktach z piekarni jesteśmy) sznytki i „glumki”
Kiedyś mój kolega z ratownictwo medyczne Toruń na mnie dziwnie spojrzał, kiedy mu zakomunikowałam, że zajadam gumki z masłem. Natychmiast wiedziałam, że on nie stąd!
A przykładów można by dać jeszcze wiele!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz