środa, 2 stycznia 2013

Wesele, oh nie!

Tak, kochani moi – wesele… Kto to widział w ogóle – w listopadzie… i to tak nagle! A przecież – co nagle to… to po diable! Dzwoni do mnie wczoraj kuzynka, z radosną nowiną… Ale to niespotykane! Przecież teraz, to wesela się organizuje z rocznym czy z dwuletnim wyprzedzeniem, a nie tak sobie „o”! I już za cztery tygodnie (niecałe w dodatku), wesele sobie zrobię! To się nie zdarza! Wiedziałam, że moja kuzynka coś tam kręci i kręci z tym swoim Włodzimierzem… Tak coś czułam… Ona nigdy nie była normalna! Przecież oni chyba to się znają zaledwie z rok czy półtorej… No i od razu – łubudu! I krótka piłka – dziś pierścioneczek, zaręczyny – jutro wieczór panieński i ciach prah – weselicho! Niektórzy ludzie, to mają naprawdę nierówno pod sufitem. Włodek jest niby ok… Ale żeby tak od razu za mąż wychodzić?! Czy ona oszalała?! Włodek… No to niby studiował… ale budownictwo Toruń niby… Na moje, to on po prostu na budowie cegły nosi, a wszystkim wkoło wciska kit, że to on, kurcze blade, jakiś tam pan magister jest… Akurat! Nie ze mną takie numery! Prosty chłopek-roztropek. Pff – i tyle! Ale kuzynka oczywiście, jakaż zakochana! Bo taki męski, Włodzio, bo taki odważny, o taki silny, bo taki wyćwiczony, wysportowany (no tak – od tych cegieł, to się mięśnie robią…) i oh, i ah, a mnie od tego wszystkiego niedobrze się zawsze robiło. No i masz babo placek – masz ci los – wesele! A może kuzyneczka w ciąży… Kto to tam ich wie… Ale oczywiście, oficjalnie – niby nie. Ślub ma być takim spontanicznym wyrazem ich gorącego, płomiennego i bóg tam jeden wie jeszcze jakiego, uczucia! Oh gołąbeczki moje drogie… Ale już o gościach nie pomyślicie, prawda? A goście, to niby skąd mają środki finansowe na prezent weselny wziąć? A skąd, chociażby skromna kwota na jakąś mało wymyślną kieckę na wesele? A gdzie buty? A gdzie fryzjer? A taksówka do domu, jak już z zbyt wiele wódki na weselu w siebie wleję? Nic, nic nie myślicie! Egoizm potworny… A niby miłość to takie piękne uczucie! Guzik prawda! Ja swoje wiem! Ja – w przeciwieństwie do szanownego Włodzimierza, na własnej skórze przechodzę studia Toruń i mój wątły portfelik jest puściutki, a w lodówce, to tylko światło… I co robić?! Ach, ale z drugiej strony, jak już mówię o te pustej lodóweczce, to te wszystkie weselne pyszności, suto zastawione stoły… Hmm… To trochę zmienia postać rzeczy… Eee tam – w końcu od czegoś ma się tę kartę kredytową! A kieckę kupię w lumpeksie – byle jakiś luźny fason, żebym mogła spokojnie się najeść tych wyśmienitości!
No nic – w każdym razie, parze młodej będę życzyć szczęścia i powodzenia na nowej drodze życia… A sobie – smacznego!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz