piątek, 8 lutego 2013

Świat pieniądza


Eh, studia Toruń – ostatnio tylko żalimy się na mizerne stypendia, wzrastające ceny w Biedronkach i mizerne możliwości na rynku pracy. Myślałam o tym, jak to jest być bogatym… Co bogaci sądzą o sobie? Może są święcie przekonani, że wyróżnia ich inteligencja, poczucie humoru, świetny dowcip, erudycja, najlepszy gust i tak dalej… Generalnie, że są najwspanialsi ze względu na wszystko inne poza stanem konta i zawartością portfela. Pieniądze często – jak twierdzą – „ich nie interesują”. Skąd takie stwierdzenie, skoro raczej odnosi się wrażenie, że kasa to całe ich życie? Mam tu na myśli oczywiście przede wszystkim wszystkich współczesnych „biznesmenów”, którzy różnymi drogami dotarli do ogromnych pieniędzy i w pewnym momencie ich życie przeradza się w jedną wielka grę o jeszcze większe pieniądze… Ciągle się boją i ciągle grają na giełdach. Nic innego tak naprawdę nie ma dla nich znaczenia. Dla mnie absurdalne brzmią zdania typu: „Ten Kowalski kupił sobie drugi dom za cztery miliony, w ogóle nie myśli – jeszcze pół miliona i w końcu mieszkałby jak człowiek”. A ja się zastanawiam, skąd wziąć dychę na zakupy w Tesco… Ale podobno ci bogaci, wcale tak fajnie nie mają – wpadają w jakiś wir robienia pieniędzy, nigdy nie są szczęśliwi i zaspokojeni, nic im nie sprawia radości, tylko wciąż znerwicowani obserwują ilość zer n swoich kontach. Ludzie się nie liczą, ewentualnie tylko „przedstawiciele własnej kasty”, równie bogaci i tkwiący w tej wirówce. A tych jest więcej i więcej. Nawet w kryzysie (w ubiegłym roku do klubu milionerów przyłączyło się 175 tysięcy nowych członków!) i nawet w Polsce (u nas ponad półtorej tysiąca bogaczy więcej!).
Łodzie, samoloty, baseny, korty tenisowe, pola golfowe, domy na wyspach tropikalnych, żona modelka w futrze z norek – to wszystko tak, ale tak naprawdę tylko na pokaz przed innymi członkami klubu… Bo tak naprawdę ani żona, ani domy – znaczenia nie mają. Liczą się tylko pieniądze. Dlatego zrobią wszystko, by zminimalizować liczbę prawowitych potomków i tym samym zmaksymalizować ich znaczenie. Nie chcąc dopuścić do podziałów majątku – niechętnie mają więcej niż jedno dziecko.
Ja oczywiście nie znam żadnego „takiego” osobiście, chociaż słyszałam, ze Paulina, jak miała praktyki w jednym z najdroższych gabinetów dietetyka Toruń, to jeden taki „obrzydliwie bogaty” zgłaszał się tam w celu kontroli wagi. No tak – grube ryby trochę ważą…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz